Zamuł, załamka, dół, depresja. A jednak, mimo tego napisałam wystarczająco wesołe to opowiadanie.
Przed moimi oczami rozpostarł się widok, nie do opisania. Wszędzie porastała bujna trawa, byli tylko Ci ludzie których pragnęłam, potwory i zwierzęta. Ale był też ON mimo iż nie pragnęłam jego obecnosci. Może pragnęłam? Odwróciłam wzrok. Był to mój swiat, moja galaktyka, moje wszystko.
- Tu teraz będziesz żyć. - powiedział dużo mniej posępnie lokaj.
Kiwnęłam głową, i delikatnym krokiem uklękłam przy trawie.
- Pięknie tutaj.. - szeptałam. Poczułam zimną dłoń na ramieniu.
- Nie musisz dziękować..
- Za co miałabym dziękować tobie?
- Za to że namówiłem kilkoro przeciwnych na zamieszkanie tutaj ciebie. Wiem, że na to zasługujesz. Dużo w życiu wycierpiałas.
- Ja nadal cierpię.
- Twój ból ustanie gdy tylko zapoznasz lepiej tą galaktykę. Chodź za mną, pokażę Ci gdzie będziesz mieszkać.
- A co z moim ojcem i kobietą?
- Są tutaj.
- Gdzie?
- Tam.
- No dobrze. - powiedziałam. Wstałam i podążyłam za obiektem mych westchnień. Za każdym razem ulegałam jego urokowi, za każdym razem. Delikatnie stąpałam po ziemi. Nie wiedziałam gdzie podziewały się moje buty, czułam ziemię nagimi stopami. Zaprowadził mnie do dużego domu. Przypomniałam sobie o pewnej rzeczy, więc popędędziłam po schodach do mojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz