wtorek, 18 czerwca 2013

Szukałam Catty a znalazłam..

Nie wiem czy to nowina, ale chyba nie ;(( Ale już mówię o co chodzi.. O zapakowane lalki GNO! 


Rochelle - 


Według mnie lalka całkiem niezła, ale ten krawat był chyba niepotrzebny, przynajmniej wg mnie. Lubię jej postać, ale nie przypadła mi teraz do gustu "/  Opakowanie ma piękne, podoba mi się. Tak, wszystko mi się podoba poza strojem.. Nie  jest źle :) 
Spectra  - 
Ona zdecydowanie mi się spodobała. Ma piękne buty, sukienka pasuje do lalki, a włosy.. nie mam słów. Torebeczka jest urocza. Więc lalka mi zasafaryzowała i zastanowię się nad kupnem. 
I najlepsze - Lagoona. 
Ona jest na pierwszej pozycji mojej wish listy. Szczególnie upodobał mi się jej strój i fryzura. :) 


A wy? Zamierzacie kupić? Którą? :)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Sprawa Ever After High.

Nie nie :D Nie zrobię postu ''STOP EAH!" tylko napomknę że najzwyczajniej w swiecie się do tego przekonuje, chociaż wolę MH :D Łapcie fotkę, nie będzie sucho ;d ; 
Moje dawne marzenie. Chyba będę opisywać różne rzeczy.. zaczniemy od niej :D Paa<3

Opowiadanie o moich pasjach...

Nie wiem jak mi się to uda ale chciałabym połączyć te dwa opowiadania, ale jako iż to prawie niemożliwe, tego nie zrobię ;cc No to łapcie opowiadanie o Lunie<33 



Weszłam do klasy upiornego pisania, jak się okazało ulubionego przedmiotu Draculaury. Nazywano ją raczej Lala, lub po prostu La. By dodać mi otuchy usiadła blisko mnie. Miałam ochotę zapytać, na czym przedmiot polega, ale wstydziłam się swojej niewiedzy. W końcu wzebrałam w sobie wystarczająco dużo odwagi i zapytałam. 
- Och, to bardzo fajny przedmiot! Piszesz swoje opowiadanie, możesz krawe, jakie tylko zapragniesz, nawet o miłosci i takie te.. na ocenę. Nauczyciel ma różne gusta i nie zdażyło się żeby chociaż jedna osoba nie miała z tego piątek.. - rozgadała się na dobre. Gdy dowiedziałam się mniej więcej o co chodziło przestałam słuchać. Chyba bardzo polubię te zajęcia. - pomyslałam. Nauczyciel podał nam szesnasto-kartkowe zeszyciki. Każdy mógł zapisać ile chciał. Ja napisałam trzy strony historii pewnej pary! Widać nauczyciela zainteresowała trudna w spełnieniu Miłosc.. i postawił mi szóstkę. Pięknie wyglądała w rubryce straszydziennika. Odeszłam do ławki. Po krótkim czasie zadzwonił dzwonek wyczekiwany przez Rossa, Skelitę (?) i Cleo. Ja byłam zasmucona, ale też ciekawa następnych lekcji. Ruszyłam przed siebie. 
- Gratuluję szósteczki!


cdn. bo kot mi zasnął na klawce ;-;

Moje OC.

O czym blog?

1.  MH.
2. MlP
3. Pasje <333 
I moje OCKI ;D 

- Córeczki<333 


Summer<33
I Luncia<3 
:)

niedziela, 16 czerwca 2013

Specjalnie dla Gabrieli Dusińskiej :*

Pamiętnik Frankie -
Hej drogi pamiętniku!
Uff, ale miałam dzisiaj męczący dzień... Wstałam jak codziennie rano w soboty trochę później, i zeszłam do kuchni. Mama już cos pichciła ;) Okazało się że to potwogrzanki!! Mniam. Później mama zawiozła mnie do centrum handlowego (chodzę tam codziennie w sobotę). Były słodkie sweterki, ładne jeansy, ale nic szczególniejszego. A potem wstąpiłam z mamą do zabawkowego bo moja kuzyneczka miała niedługo urodziny. I wiecie co tam zobaczyłam? MOJĄ LALKĘ. Moją, bo była podobizną mnie! Kupiłam ją, chociaż "byłam" drogawa :/ Poszłam do kuzynki i wybawiłam się do rana.. pa!

Kilka moich OC :)

Trochę pusto na blogu więc piszcie która wam się najbardziej podoba -

1. Luncia Basic :3
2.Luncia Dance Class 
3. Jakas stara nie udana :/ 


Fotografie Frankie Stein.

Używajcie jak chcecie, są stare ale ładne :) Jest ich zresztą tylko kilka ale co tam :)

A może chcecie tydzień z Frankie? Czyli: 
1. Pamiętnik. 
2. Zdjęcia. 
3.Informacje
4. Oceny lalek.
5.Wasz pomysł. 
A jak tak, to na następny tydzień wybieracie wy!

Rozdział 1. "Toralei vs Straszyceum"

Zapraszam was na opowiadanie, może się spodoba? Jest o Lunci (Melanie) :)



Stałam przed szkołą oszołomiona. Była wielka, zresztą jak całe Monster High..
- Wchodź! Do zobaczenia w domu. - usłyszałam pisk opon. W końcu przybrałam postać kotołaka - Melanie (Luna) Forks. Odważnie wstąpiłam do szkoły. Rudowłosa kocica gdy tylko mnie zauważyła szybkim krokiem do mnie podeszła z dwiema innymi dziewczynami.
- Imię. - powiedziała szorstko. Otworzyłam szerzej oczy i wyjękałam - Melanie Luna Forks.
- Kotołak? - zapytała tym razem dziewczyna stojąca po prawej stronie kotołaczki.
- Nie, potwór zmienny.
Przyjaciółki odwróciły się do mnie plecami i naradziły.
- Jestem Toralei, po prawej Purrsephone a po lewej Meowlody. - uniosła kąciki ust. Cieszyłam się że od razu dołączyłam do ich paczki. Przerwała mą radosc wampirka.
- Toralei, zostaw..
- Melanie Luna Forks. - wspomogłam ją.
- Melanie Lunę Forks w spokoju, jest nowa. Nie będzie służyła twoim chytrym planom.
Kotołaki zmrużyły oczy i poszły zwinnym krokiem. Obejrzałam się za nimi z westchnieniem. Nikogo poza nimi nie znałam..
- Chodź, znajdziemy osobę która mniej więcej powie Ci co i jak. - powiedziała Draculaura łapiąc mnie za rękę. Weszłam za nią w szerokie, wielkie drzwi. Zobaczyłam tłumy ludzi, a raczej potworów. Nie obeszło się jednak bez złych spojrzeń Meow, Purr a przede wszystkim Toralei. Usiadłam przy stoliku obok pięciu dziewczyn; Mumii, potwora morskiego, wampirzycy, wnuczki Frankeistaina i wilkołaczki. Każda z nich przypatrywała się mi z zaciekawieniem. Postanowiłam się odezwać pierwsza.
- To ten.. ja jestem Melanie Luna Forks, jestem potworem zmiennym, zmieniam wszystko, czasami nawet płeć.. wszystko. Przybywam z swiata normalsów, i chcę lepszych przyjaciół. - wymamrotałam.
- Witaj Luno, Melanie Forks. Ja nazywam się Cleo De Nile. Jestem mumią, córką samego faraona. Mam wiele amuletów, zazwyczaj z niezwykłą staroegipską mocą. Przybywam z Straszegiptu i chcę.. przyjaciółek. - kontynuowała wątek mumia. Nie wiem, czy był to sarkazm ale miała poważną minę.
- Witaj Luno, Melanie Forks. Ja nazywam się Clawdeen Wolf. Jestem wilkołaczką, lubię mięso, ale nie jem go przy mojej przyjaciółce-wegetariance. Przybywam z swiatka normalsów, choć byłam tam może dwa lata.
- Witaj Luno, Melanie Forks. Ja nazywam się Draculaura, chociaż chyba mnie znasz. Jestem wampirzycą, nie pijam krwi mimo stereotypów. Przybywam z Dworu Wampiru pod karuzelą normalsów.
- Witaj Luno, Melanie Forks. Ja nazywam się Lagoona Blue. Jestem potworem wodnym, pochodzę z mórz. Za mojego chłopaka uchodzi Giliton Webber inaczej Gill - słodkowodny. Pochodzę z Morza Bałtyckiego.
- Witaj Luno, Melanie Forks. Nazywam się Frankie Stein. Jestem "składakiem", mam piętnascie dni, ale wiedzę piętnastolatki. Przybywam z rąk mojego ojca. - i tym sposobem poznałam piątkę moich nowych przyjaciółek.
- Ojć, chodźmy! Zaraz spóźnimy się na (wymyslam przedmioty) zgrozoomatmę! - krzyknęła Clawdeen.  Zerwałam się z krzesła i pobiegłam ile sił w nogach za potworkami.

Na dzisiaj koniec :*
Kocham go! Strasznie mi się teraz podoba, a wam? To dzięki MMH! A żeby nie było sucho możecie obejrzeć Luncię w serii... Dance Class :)

Konkurs - a raczej casting.

Casting organizowany z powodu samotnego blogowania :( Więc kto chce z mną prowadzić blog?
Zasady -
1.Musisz mieć mniej niż 15 lat :((
2. Musisz mieć więcej (lub równo) niż 10 lat.
3. Musisz mieć swoją OC i blogować tak dobrze jak Aleksa, Violetta i Lorraine!
4. To moja OC -
5. Musisz wykonać pracę konkursową, zrobić ją i udostępnić ją na twoim blogu i mnie o tym poinformować. 
6. Musisz mieć swój blog żebym mogła sprawdzić jak sobie z nim radzisz. 
7. Musisz mi pomóc w ulepszeniu go. 
8. Musisz komentować choć jeden wpis i to szczerze. 
9. O to zadanie = 
                                        DLACZEGO LUBISZ MÓJ BLOG? 
                                       CZEMU CHCESZ GO Z MNĄ PROWADZIĆ? 
                                         NARYSUJ SWOJĄ OC I DAJ JEJ BIO. 

To wszystko.. mam nadzieję że wymagania nie są z kosmosu, i zgłosi się chociaż jedna osoba :(

Monster High ^-^

Helvetica rządzi ;'D A no tak.. miałam napisać pewną rzecz o Monster High, i napiszę ją. A więc... 



jest to opowiadanie!  O Melanie na którą wszyscy mówią Luna c: 


Ale to potem ;)  A teraz by ulepszyć bloga.. patrzcie!!! Łóżko i toaletka  Lagoony i Spectry już w pudełku!!  Oto fotografie (źródło zdjęć - My Monster High)  - Lagoona : 
Ona mi się podoba, ale sądzę że szału nie ma :)  Lusterko i toaletka fajne, ale nie zdecyduję się na zakup. Brakuje mi czegos.. więcej dodatków? Nie wiem.. ale ogólnie oceniłabym na 6/10 mimo iż wiem że zdjęcia nie zawsze odzwierciedlają prawdziwy urok. 

Łóżko Spectry : 
Ten produkt oceniam wyżej ponieważ łóżku ma fajne, samo w sobie. A przypatrzcie się dodatkom! Wasza Spectra będzie zachwycona, a ja sama pragnę takie nabyć :)


To chyba tyle na razie :) Bay!

Powracamy do MH :)

Nadal to kocham<3 I zrobiłam sobie dzisiaj moją OC :) Nazywa się Melanie Forks, to potwór zmienny, więcej dowiecie się czytając opowiadanie. Macie jej fociaka - 

sobota, 15 czerwca 2013

Hej elianko :)

Wpis ten jest dla ciebie - podziwiam Cię. Nie chcę lizodupem polecieć, ale  zdjęcia są piękne a lalki.. zachwycające :) Może na moim blogu nie ma zbyt dużo informacji o tym że mam wiele pasji między innymi lalkarstwo. Nie ma zdjęć- cóż to za blog... ale lalkę nabyję już niedługo (w porze wakacyjnej - będę sprzedawać m.i.n truskawki, jagody, grzyby) Mam na lalkę dokładne plany, jestem w wieku szkolnym, ale nie jestem małym pokemonem chcącym lalkę kolekcjonerską dla zabawy lub uznania na blogu. Nie, jak już powiedziałam co nieco o tych lalkach wiem ;) A co do planów - skoro to pullip Aquel chipy pozostaną, zmienię stock (co jest chyba oczywiste) oraz wig na ciemno,jasno brązowy :3  Obsitu będzie miała 23 :'D Mam nadzieję, że choć trochę Cię elianko do mnie przekonałam :)

SpongeBob zabrał tytuł do Bikini Dolnego bo zabrakło kraboburgerów ;-;

Biedna, mała gąbeczka :3 A ja jaa nie maam o czym tutaj pisać.  Strasznie się ucieszyłam go zobaczył 400 cos odwiedzin :) Dziękuję wam, i jeszcze raz napomknę o moich pasjach - wiele ich ;D Kurczę, naprawdę nudnooo. Nie wiem.. może. Co powiecie na FF? A więc bohaterowie to : 
1. Summer Space - alicorn z domieszką ziemskiego, matka dwójki kucyków. 
2. Rochelle i Rosalie - upiornie podobne bliźniaczki córki Summer. 
3. Inni poboczni bohaterowie :) 


Zapraszam. 


      Mieszkałam w Ponyville od dawna ale nie spodziewałam się tak smutnego obrotu akcji. Dlaczego moja najlepsza przyjaciółka poległa? Cerise Core leżała w trumience,a jej czternastoletnie córki płakały. Diabelerie przytulała Aimer Jolie która znosiła to najgorzej. Trudno mi było powstrzymać łzy, wszystko potoczyło się tak szybko. 
- Kochane, nie martwcie się. Znajdziecie równie dobrą matkę. - starali się pocieszać małe jednorożki Ci, którzy należeli do najbliższej rodziny zmarłej. Oj, pamiętałam dobrze moje pierwsze spotkanie z pegazicą; był to słoneczny dzień, mój czwarty dzień w Ponyville. Biegłam (nie obarczona jeszcze ciężarami dzieci) przez miasteczko wesoło brykając. Pod nogi wpadła mi zbłąkana dziewczynka. 
- Jak chodźis! - krzyknęła mała. 
- P-przepraszam.. - wydukałam. Do jednorożki podeszła pomarańczowa pegazica wraz z drugą córką jak podejrzewałam. 
- Przepraszamy za córeczkę.. - stęknęła zmęczona. 
- Nie ma za co.. może pomogę pani się z nimi uporać? Pobiegałabym i pobawiłabym się, mnóstwo w mnie siły i entuzjazmu. - zaproponowałam. W końcu po kilku kwadransach się zgodziła. Przysiadła przy ławeczce na placu kucy-zabaw i obserwowała bacznie każdy mój ruch. Gdy słońce zaczęło kryć się za horyzontem "oddałam" dzieci i wróciłam do domu... Tak to było. Ale teraz wszystkie wspaniałe chwile miały pozostać tylko w wspomnieniach, ona była tam. Było to wielkim zaskoczeniem dla mnie i innych - jak dotąd była jedynym kucykiem który poniósł smierc. Ja sama nie mogłam nic zrobić, jak tylko udawać przed moimi własnymi maleńkimi córeczkami jej... polegnięcie. Wróciłam posępna do domu.
- Mamusiu mamusiu! - usłyszałam już na progu drzwi. Zdjęłam płaszcz i czule przytuliłam córki. Pokładłam obie spać. Wkrótce otrzymałam sms: 
Rainbow Dash pisze: Już wiadomo czemu Cerise.. no wiesz! 
Summer Space pisze: Na co czekasz? Gadaj! 
Rainbow Dash pisze: Ona nie umarła, ktos ją zabił. Albo ona sama.. 
Byłam zaskoczona, po cóż to ktokolwiek mógł by zabijać pegazicę w takim miejscu jak Ponyville i jego okolice? Tak, mieli spór z Vinyl'em ale nawet on nie posunąłby się do jej zabicia. Pozostała opcja samobójstwa.. ale po co? Miała kochającego męża, dwie piękne córki, czego jej brakowało? Starałam się o tym nie mysleć. Położyłam się obok Teriego i przymknęłam oczy. I wtedy ją zobaczyłam. Duch koleżanki, przyjaciółki bodajże. 
- Cerise, kto cię zabił? - spytałam pół-szeptem. 
- Nie domyslasz się? On, tak wiem to niewiargodne ale zdradził mnie mój własny mąż. 
- To nie możliwe! 
- Mówiłam.. zawalcz o mój honor, i wsadź oszusta do więzienia. Wtedy może wzmarchwywstanę. - powiedziała i znikła. Ułożyłam się wygodniej na poduszce i zasnęłam, z nowym celem. 
Mam ochotę pisać dużo, ale tracę chęć. Boże, to wszystko dołuje. I to tak cholernie że szkoda słów. Kolejna kłótnia, kolejny ból. Hehs, nawet nie wiecie co mi teraz krąży po głowie... Nie mogę się jej doczekać. A kogo? Lalki Super Model Luną nazwaną ;D I cholerna wish lista ;-; 



1.  Piękna Lalka 
2.Piękna lalka
3. Okropna lalka


The end. Chociaż tego dużo więcej..  


A tak ogółem.. miło mi że wiele osób odwiedza blog, ale komentarzee..? 


I jestem strasznie smutna. Nie, nie chodzi o ciebie  Angeliko. Dla ciebie nie warto. Ale wszystko mnie załamuje i mam ochotę wyzbyć się wszystkiego co w sobie kryję. 

Oj laleczko czekam tu na ciebie, a ty w podróży..

Jak wam od niedawna wiadomo zamówiłam piękną lalkę która daje mi natchnienie na dalszy byt.Wszystko jest trudne, ale ona moim natchnieniem. Gdy tylko przybędzie wezmę ją w swe ręce i podziękuję.. za wszystko. Tak to lalka, ale jest dla mnie ważna. To samo z zwierzętami, one nie są kłamliwymi żmijami - one zawsze pozostaną z tobą pomimo trudnych chwil, braku pieniędzy i wyglądu nie idealnego.. Będą z tobą, wpatrzone. Nie zostawią Cię samej, jak co niektórzy, będą na ciebie czekać. Nie opiszę tego w kilku słowach, mieszczą się w mnie miliony uczuć. A ja pragnę teraz tylko powiedzieć osobom które są dla mnie wsparciem i pocieszeniem :  DZIĘKUJĘ WAM.  Mam nadzieję że pozostanę w waszych sercach, a przy najmniej ona - mała istotka, moja pierwsza lalka półkolekcjonerska - Abbey Rose Icy A********* Macie zdjęcie za czasów zimy, a raczej kwietnia tego roku. Od tamtego czasu tak wiele się zmieniło, że chyba bym się zabiła teraz gdybym wstawiła to zdjęcie.

Shitesss.

Mam ochotę na opowiadanie ciut krwawe.. może napiszę FF - tak, zrobię to na pewno, ale jeszcze inną książkę tym razem ;'D Ale nie mam pomysłu. Pierniczę to, piszę dalej to - "tego nowego"





Wielokrotnie zastanawiałam się nad imieniem dla córki. Tak, córki. Cieszyłam się, chociaż Meyer był lekko zawiedziony. W końcu przypomniałam sobie, że gdyby nie porywacze o imieniu Tom i Terwoi nadal żyłabym w samotnej ciszy, a dzięki temu że okazało się że jednak kocham chłopaka, postanowiłam nazwać dziecko Tomoe. Poinformowałam męża a on.. no cóż. Chyba mu się podobało. Jutro miał być termin. Siedziała tak, i patrzyła przed siebie. Wkrótce, po narodzinach, miała wyruszyć w podróż. Nie wiedziała czy wróci. Wyprawa miała być ciężka i mogła pochłonąć dwa miesiące. Wahałam  się czy zabrać córeczkę, czy też zostawić. Wyruszałam w prywatnych sprawach w góry, a ich dom leżał niedaleko morza.
                                                   ***
Następnego Dnia;
Wróciłam z szpitala trzymając w rękach małą czarnowłosą istotkę.
- Piękna..- szeptałam. Meyer wychodził lekko przygnębiony - dopiero dzisiaj doszły go słuchy o wyjeździe ukochanej. Miał zostać tylko z Tomoe.. Tak, zdedecydowałam że mała zostaje. Po krótkce nie chciałam by mała mnie zapamiętała, chociaż wiedziałam że wpłynie to na negatywne stosunki matki z córką. Ale nie miałam większego wyboru. Po prostu spakowałam najpotrzebniejsze z rzeczy i wsiadłam do pociągu. Usiadłam na wolnym miejscu. Jechałam długo, aż w końcu znalazłam się w pobliżu gór. Weszłam tam, gdzie należało wejsc; do ciemnej, głębokiej jamy. Położyłam tam wszystko co miałam - pieniądze, ubrania, wszystko - nie oszczędzono mi także ciała. Po krótkim czasie stałam się zwykłą duszą bez ciała.

Rozdział 9 - tego nowego.

Hehs, paa!





Mężczyźni po pewnym czasie zostawili mnie samą w lesie. Ku mojemu szczęsciu w połowie nocy spomiędzy drzew wybiegł ON. Zaczęłam się szamotać, chłopak jak mógł najprędzej uratował mnie z szponów porywaczy. Meyer był silny więc obyło się bez wolnego biegu. Położył mnie w jego domu na kanapie i podał lekarstwa. Od razu poczułam się lepiej. Przysiadł w końcu na końcu kanapy. 
- Lepiej Ci już? - zapytał wpatrując się w moje oczy. Kiwnęłam głową. 
                                                          ***
Rankiem
- Meyer! - zawołałam - mamy duży problem! 
- Co się stało? - zapytał chłopak. Wskazałam na swój brzuch. Otworzył szerzej oczy, i mówiąc że będzie w porządku przytulił mnie. 
                                                              ***
Tyle miesięcy później ile trwa ciąża przecież nie będę opisywać całego tego czasu ale robiła tylko to : spać, jesc, spać, oglądać tv i w kółko.

Rozdział 8 - tego nowego.

Bez ceregieli.




- Oduczy Cię to takich zachowań. - warknął Tom do zwijającego się z bólu chłopaka. Ja wylądowałam jeszcze ostrzej - poniewać niósł mnie na rękach, zanim upadł został osłabiony a ja przed nim padłam na ostre korzenie runa lasu.  
- Teraz wstawaj i zaprowadź ją tam gdzie ma spoczywać. 
-  Jak mam wstać? 
- Normalnie, bo nie dostaniesz swojej połowy. 
Odszedł bezszelestnie. Chłopak długo się jeszcze zbierał do kupy aż w końcu mu się udało. Podniósł mnie i posadził pod drzewem. Przeraziłam się słowem "SPOCZYWAĆ" ale okazało się że to nic strasznego. I wtedy okazało się, że jednak kocham,  moje serce kocha, i jest oddane innemu, które znajdowało się daleko stąd. Postarałam się zapomnieć, ból serca powodował jeszcze ostrzejszy ból rany na brzuchu. Po krótkim czasie zaczęłam się dusić. 
- Co Ci jest? - zapytał szorstko Tom. Przymknęłam oczy, skuliłam się najlepiej jak umiałam i przestałam oddychać(sztuka wychodziła dobrze, byłam dobra w pływaniu, zwłaszcza nurkowaniu) Mężczyzna odetchnął i zgasił papierosa. Wziął moją głowę na swoje kolano, i zaczął swoją wielką, szorstką dłonią gładzić mnie po włosach. Miałam wielką ochotę wyrwać się mu, ale nie mogłam. 
- Przestań, to ją stresuje. Im więcej stresu dla niej, tym gorzej. - mruknął współpracownik. Tom już mniej delikatnie rzucił wręcz moją głową o ziemie. Nie chciał by wyszło na jaw że ma tam jednak skamieniałe serce.  Głowa zaczęła mnie boleć. Podwładny bardziej niż współpracownik rzucił drewno na opał i do mnie podbiegł. 
- Przestań, to też człowiek! 
- Skończ z "przestań". - stęknął.  

Rozdział 7 - tego nowego.

Jak widzicie opowiadanie nazywa się "tego nowego" xD Paaa<33




Gdy już zwalniał tempo musiałam to powiedzieć mimo strachu. 
- Przestaniesz, do cholery, trzymać tak mocno? 
On milczał, miał skamieniały wyraz twarzy. Bałam się, zagłębiał mnie w las. W końcu wyszedł na jaskrawą polankę.  Stał tam mężczyzna, ubrany na czarno. Tak, tego mi w tej chwili brakowało. Nagle, nie wiadomo skąd, poczułam ostry ból w okolicach brzucha. Opadłam bezwładnie na ziemię. Czułam jak facet podszedł do drugiego, obojga mi się przypatrywało. Nie straciłam do końca przytomnosci, za to pozbawiona sił byłam doszczętnie. Czułam rozlewającą się po moim ciele krew, czułam też ich spojrzenia. 
- Ona cierpi, zawieźmy ją do szpitala.. - jęknął którys. 
- Żartujesz? Jestes za stroną dobra? Musimy ją przetrzymać, puki nie oddadzą nam należącej się nam nagrody. - krzyknął rozgoryczony i zawiedziony chłopak. A ja - pod ich nogami - traciłam resztki rozumu, zatracałam się w niepamięci i umierałam. 
- Ej, ona umiera! - zauważył jeden z nich. Szybko wziął mnie na ręce i pobiegł przez las. Nie mogłam zrobić nic, ale wkrótce padł także mój wybawca. On to przeżył, ale ja.. to się miało okazać..

Rozdział 6. - tego nowego.

Dziękuję, nie mam za co. Czytajcie jak chcecie a jak nie to spadać.





Przeszukałam każdą półeczkę, pod łóżkiem, wszędzie! Aż w końcu znalazłam - moją książkę. Otworzyłam na stronie w której zaprzestałam czytać. 
                                         
                ``Dziewczyna odkryła zupełnie nieznany swiat, miała tam każdego[..]            


To zaczynało być po prostu dziwne. Ale zapomniałam o tym gdy wręczono mi zaproszenie na kolację, do dworu. Nie miałam nic ładnego, spodziewałam się tam białych sukni i innych rzeczy tego typu więc zaopatrzyłam się w parę groszy i poszłam do miasta na zakupy. W połowie drogi dołączył do mnie burawy kotek. Schyliłam się by go pogłaskać, ale on uciekł w oka mgnieniu. Wzruszyłam ramionami. Tak, i wtedy nadszedł kluczowy moment rozdziału. Gdy wyprostowałam się, ujrzałam ciemną przestrzeń. Nie byłam już na słonecznej uliczce ale w chłodnym, oziębłym miejscu.. jakby lesie. Tak, to był niewątpliwie las. Porywacz odsłonił mi oczy, jednak ręce i nogi pozostały w sznurach. Miałam ochotę go zapytać, kim jest i czego od mnie chce. Ale wolałam się dokładnie przyjrzeć sprawcy. Miał szatynowe włosy, muskularną sylwetkę i ciemne oczy. Znałam postać, tak. Rozpoznawałam ją, ale byłam zbyt oszołomiona by przypomnieć sobie skąd ją znam. W końcu wzebrałam w sobie całą odwagę drzemiącą w moim ciele i zapytałam. 
- Uwierz, ja tego nie chcę robić. - mruknął. O dziwo, zauważyłam kątem oka jak odwiązuję węzy. Pochwycił moje ramiona i pomógł wstać. Ciało miałam obolałe. Złapał mnie bardzo mocno, ale dzięki temu lekko zaczynałam chodzić. Poszłam w głąb lasu z nim..

Rozdział 5 - tego nowego.

Zamuł, załamka, dół, depresja. A jednak, mimo tego napisałam wystarczająco wesołe to opowiadanie. 



Przed moimi oczami rozpostarł się widok, nie do opisania. Wszędzie porastała bujna trawa, byli tylko Ci ludzie których pragnęłam, potwory i zwierzęta. Ale był też ON mimo iż nie pragnęłam jego obecnosci. Może pragnęłam? Odwróciłam wzrok. Był to mój swiat, moja galaktyka, moje wszystko. 
- Tu teraz będziesz żyć. - powiedział dużo mniej posępnie lokaj. 
Kiwnęłam głową, i delikatnym krokiem uklękłam przy trawie. 
- Pięknie tutaj.. - szeptałam. Poczułam zimną dłoń na ramieniu. 
- Nie musisz dziękować.. 
- Za co miałabym dziękować tobie?
- Za to że namówiłem kilkoro przeciwnych na zamieszkanie tutaj ciebie. Wiem, że na to zasługujesz. Dużo w życiu wycierpiałas. 
- Ja nadal cierpię. 
- Twój ból ustanie gdy tylko zapoznasz lepiej tą galaktykę. Chodź za mną, pokażę Ci gdzie będziesz mieszkać. 
- A co z moim ojcem i kobietą? 
- Są tutaj. 
- Gdzie? 
- Tam. 
- No dobrze. - powiedziałam. Wstałam i podążyłam za obiektem mych westchnień. Za każdym razem ulegałam jego urokowi, za każdym razem. Delikatnie stąpałam po ziemi. Nie wiedziałam gdzie podziewały się moje buty, czułam ziemię nagimi stopami.  Zaprowadził mnie do dużego domu. Przypomniałam sobie  o pewnej rzeczy, więc popędędziłam po schodach do mojego pokoju. 

Hej, zaczynam nowe opowiadanie.

Tak, tak wiem. Znów opowiadanie, zwariować można. Zapraszam  do poczytania, do zobaczenia :)





Młoda dziewczyna czym prędzej chciała wstać. Ubrała się możliwie szybko, związała włosy w niedbałą kitkę i założyła adidasy. Zrobiła sobie kilka kanapek i włożyła je do torby. Wybiegła z domu, przebiegła gospodarstwo i minęła las. Wyszła na okrągłą, samotną polankę, którą osłaniały drzewa. 
- Jestem już! - zawołała. Wydawać by się mogło że mówiła sama do siebie. Jednak się mylisz, skoro tak sądzisz. Z każdej strony wybiegły rozmaite zwierzęta; zza niej przytruchtały sarny, jelenie, jeże i dziki, na wprost wyszły szopy, borsuki, jaszczurki i żmije a na dodatek pięć, małych sów wznosiło się nad głową Vivianne, i tak z każdych stron nadchodziły zwierzęta otaczając dziewczynę. 
- Dobrze, że mamy tak punktualną.. - nie skończył. Na polankę (która powinna uchronić się w tajemnicy) wbiegła kobieta.
- Czy ten wilczur przemówił? - zapytała zdezorientowana. Czarnowłosa dziewczyna schowała się w krzakach, rozpoznawała osobę. Była to jej nauczycielka. Kobieta jednak puknęła się w głowę i odeszła. 
- Bez ceregieli, macie kanapki. Ja już idę do Trandorgri. - powiedziała i rzuciła jedzenie do przyjaciół. 
- Idziemy z tobą. Już jutro dzień w którym masz tam zamieszkać, sam na sam z rodziną i nami zwierzaki i potworami! - kontynuował wilk - Terror był mądrym i upartym obywatelem Trandorgi. Ale dziewczyna nie zważając na jego słowa obróciła nogi w ruch i zagłębiła się w las. Już od kilku dni nie potrzebowała żeby ją przyjaciele prowadzili, znała drogę doskonale. Słońce przygrzewało, niebo pozostało bezchmurne. Przyjaciółka zwierząt mknęła między drzewami, a za nią leciała czarna wiązka włosów. Nareszcie ujrzała przed sobą wielkie drzwi, wetknęła tam kluczyk i weszła do tego lepszego swiata. Wkrótce miała się obchodzić bez tego. Miała zostać królową tamtejszego swiata. Swiat ten był spełnieniem marzeń, każdy znalazł tam cokolwiek dla siebie. Za mało tu miejsca żeby to wszystko opisać. Wyobraźcie sobie po prostu krainę waszych marzeń. Dziewczyna zdjęła torbę z ramienia i odłożyła na trawę, porastającą tam bujnie i zielonkawo. Usiadła na murku najbliższego domku. 

piątek, 14 czerwca 2013

Dla mnie to już nie ma sensu.

Wszystko jest bez sensu, pozostanę cholernie sama. 


Wczoraj zaczęłam się zastanawiać. Przysiadłam w zimnym pokoju nad białą kartką papieru. Wzięłam ołówek do ręki, i zaczęłam rysować. Starałam się. Wypociłam. Minęła godzina.. porażka. Wzięłam się za inne rzeczy. Kończące się porażką. Poszłam spać. Weszłam na komputer. Na blogi w których każdy mnie nienawidzi. I wiem że jestem bez sensu. Moje życie to porażka.. nic więcej. Wymagam zbyt wiele? Chcę mieć chociaż jedną rzecz w której jestem dobra. W którą mogę się zaangażować. A więc siedzę i osądzam moje życie. Mama zawsze w pracy, a ja zawsze sama. Jedyne miejsce w którym mam radosc wymalowaną na twarzy to miejsce w mojej głowie, komputer i książki. Lalka patrzy na mnie złym wzrokiem. Siedzi na półce.. a ja nie mogę nic zrobić. Mam nadzieję że gdy Clara przyjedzie będzie już tylko lepiej. Najchętniej teraz bym położyła się na łóżku, umarła i przeniosła do tego lepszego życia. Moje marzenia to tylko plany które nikogo nie interesują. Jestem zła na samą siebie że żyję, jestem tu. Dziewczyna o niespełnionych marzeniach- trafne skojarzenie. Jestem zdołowana. Nie mam najmniejszej ochoty przebywać tutaj. Muszę pędzić do cioci ale co tam będę robić? Co będę robić beez komputera? To że jeszcze tu jestem jest tylko i wyłącznie zasługą Kociary<3, RainbowxD, Iwony Monster High, Angeliki i innych osób które są dla mnie cenne. Ale słabsza staję się gdy ludzie niesłusznie oceniają. Np. Lalkowy domek<3 czy Toxanne. Co ma też niby znaczyć "kiedys była fajna a teraz brak słów"? Nie zmieniłam się. Po prostu dorastam i zaczynam rozumieć rzeczy. Zawsze czułam się traktowana gorzej. Moje serce przyjęło dużo bolesnych ran a mimo wszystko jest. Nadal. Żyję w rozpaczy. Goryczy. Niczym więcej. Jestem smutna.. Jest weekend.. nie ma mnie jak Angela pocieszyć. Wy jestescie tylko tu. Daleko. Niemal nieznajomi a jednak tak bliscy. Wszystko zaczyna tracić sens. Czemu nie mogę być ładna? To już byłby dar. Jedyną osobą która jest teraz w stanie mnie pocieszyć to mój pies. Moje zwierzęta. Nie jest łatwo być tutaj. Niby taka obojętna.. ale jednak boli mnie nazywanie idiotką. Ja też mam uczucia. Skrywane bardzo głęboko- na wszelki wypadek- ale są. Nigdy nie mogłam ich wyrazić. Zawsze zostawały tam gdzie ich miejsce. Przez wiele lat pracowałam nad moim nowym "ja". I nie jestem sobą. Tu- owszem- ale nie tam. Nie chcę być znów sobą. Mam drastyczne wspomnienia z przedszkola związane z prawdziwym "ja". Teraz jestem trochę bardziej szanowana. Mam odmienny gust. I chcę wam powiedzieć że dziękuję za bycie z mną. Jedyna osoba która jest w porządku w realu to Angelika. Z nią mam wiele wspaniałych wspomnień. Z nią byłam sobą. Poza szkołą i w autobusie.. Mamy wspólne sekrety. Z nikim nie bawiłam się lepiej niż z nią. Nie oczekuję od was ciepłych słów. Przeciwnie. Oczekuję ostrego hejtu bo tylko to mi się należy. Nie wiem nawet kiedy moje życie się zrujnowało. Od dzieciństwa kolorowe nie było. Jest to sprawa osobista i wyjawię ją tylko niektórym. Czasami słucham piosenek depresyjnych i radosnych. Ale kończę już użalanie się nad sobą. Bay. 



Mogłabym się znowu tak nad sobą poużalać. Ale nie, nie zrobię tego.  Mam za dużo do powiedzenia żeby to tu opisać. Żegna was Blogspotowa ;DJest też różnica, Angeli nie ma przy mnie już nigdy.

Hej.

W poscie napomknę o nowym rozdziale opowiadania. Tego nowego. Wszystko się rozwaliło, tak jak moje życie. 





Siedziałam przy tej rzece. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu że jakas osoba jest tuż za mną. 
- Kim jestes? - zapytałam szeptem. 
- Osobą która ma za zadanie zaprowadzić Cię do pewnego miejsca. - odszeptał.
- To zaprowadź. 
Wstałam i ruszyłam za mężczyzną. Nie znałam go, pamiętałam dobrze zasady nie ufania obcym. Ale nic mi nie pozostało. Wprowadził mnie do gęstego lasu, szłam za nim wiernie niczym pies. 
- Stań tu. Na mój znak idź dalej. - powiedział. W jego głosie dało się wysłyszeć małą sympatię i smutek. Dał znak. Podeszłam i zapytałam o jego humor. 
- Tutaj nie da się być w dobrym humorze. Jeżeli są dni szczęscia wychodzą na złe, przyjaźń już tu nie istnieje, a miłosc? Jest jak zagrożony gatunek, krytycznie zagrożony ; jak już istnieje, wiadomo że wkrótce wyginie. Wiele osób za nią zatęskni, ale nikt jej nie wskrzesi. Takie jest życie, nie zmieni się tego.  Nawet gdyby się próbowało, wszystko wyjdzie na nic.  A najgorsze są te osoby które zawsze dobiją. Obiecują dozgonną przyjaźń, pojawia się osoba lepsza,zostawiają cię samą z starganymi uczuciami.  Tak, na samym srodku, nigdy już nie zaznasz tego posmaku. Twoje życie zmieni na zawsze, a sama będzie się doskonale bawić. - odparł. Dobrze to znałam, moja "niby naj" nastawiała każdego przeciwko mnie. A niech się wali. 
- Masz kluczyk? - zapytał jeszcze smętniej. 
- Tak, mam. - odparłam. Wyjęłam go z sznureczka i otworzyłam drzwiczki...

Próba 2.

To nazwałabym, nie wiem. Może "Zachód Słońca"? Głupi ale się szkolę. 



Budzę się rano, bez większych ambicji
po co mi żyć mimo bólu?
wszystko zabolało w tym samym czasie
jak to się stało?
po prostu
serce pękło 
a razem z nim całe moje uczucia
wspomnienia wyleciały
teraz jestem tylko ciałem
zwykłym
bez duszy
A po co ciało komu?
wyrzucić jak inne uczucia
nie będzie samotne
ale przepołowione
na pół
jak me uczucia
bez przyjaciółki kolejny raz
ona ma inną , druga też 
zaufania nie były warte
teraz to wiem
i znów jestem sama
sam na sam z złamanym sercem. 


Koniec. LOOL wiem. 

Spróbować warto.

Więc tak sobie osądzam jak to napisać nie książkę, lecz wiersz. Próba nr.1 :3



I kolejny dzień rozpoczyna się tak samo
Bez większego sensu żyję
bo on odszedł
a ja go kochałam
po co mi teraz żyć?
zapomniał już o mnie
dobrze o tym wiem
ale ból w sercu pozostanie
i nie opusci mnie do smierci
której tak oczekuję
więc teraz pragnę
bys był przy mnie
mimo krzywd
wszystko ci wybaczę
tylko bądź.

Wiem nie rymuje się i jest dupny. Popracuję nad tym i postaram się realizować swoje pasje, nie tylko lalkarstwo.

Rozdział 4 - tego nowego :3

Hehs, no to zapraszam serdecznie :)




Po krótkiej chwili zadzwonił dzwonek. Podniosłam się i odgarnęłam włosy. Chłopak podał mi torbę.  Usiadłam jak zawsze, sama w ostatniej ławce. 
- Mógłbym się dosiąsć? - zapytał nie pewnie. Poprosiłam nauczycielkę o zgodę i posunęłam się mu. Usiadł i wyjął książki od fizyki. Znałam cały temat na pamięć, nie musiałam słuchać. Gdy nauczyciel zapytał o jeden z tematów niemal zapomniałam podniesienia ręki. 
- Proszę Mercedes. 
- X + 45cm = 56h (tak wiem że to niezgodne ale co tam) - odparłam.  Zwykle gdy mnie wołano nazywali mnie Mel, Merci, Melka albo z nieznanych mi powodów : Luna. Polubiłam to przezwisko, o ile można to było przezwiskiem nazwać. Szturchnęłam lekko Meyer'a w łokieć. 
- Co się stało? - szepnął. 
- Nic, robisz.. a zresztą. Nic już. - powiedziałam. Zawstydziłam się przy pierwszych słowach. Odwróciłam wzrok. Gdy tylko lekcja się skończyła wybiegłam z klasy. Wbiegłam do dziewczęcej toalety i zalałam się łzami. W tym momencie weszła brunetka o zielonkawych oczach. 
- Wszystko w porządku? - zapytała. 
- To nie twoja sprawa. - odpisnęłam. Nigdy w życiu nie odezwałabym się do nikogo, ale pojawił się on.  Wolałam stare życie, w którym oddawałam się nauce. Wszystko jednak zaczęło się od książki, zaraz po niej odkryłam staruszkę i przybyli nowi. Moje oczy nie były w dobrym stanie, płakałam dzisiaj często. Pocieszające było że nie malowałam się, pomijając błyszczyk na usta więc nie miałam problemów z tuszem do rzęs. Wyszłam ogarniając się trochę i z postanowieniem że nigdy więcej nie odezwę się do nikogo poza kobietą. Zadanie nie było łatwe - zaraz dołączył do mnie chłopak. 
- Co się stało? - pytał. 
- Nic. - odpowiadałam twardo. 
CDN ROZDZIAŁU 4 NASTĄPI



Dostałam OD Beaty INTRUZA !!! I hobbbitaa od mammyy<33

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 3 - tego o MH :3

Łapcie jeżeli się wam chce czytać. Będzie krótki, więc zachęcam. I przypominam : Clawdeen nie jest moją ulubioną postacią ani nie była, chodzi mi tylko o to żeby mieć osobę która ma mieć dobre oko na Howleen.




Clawdeen nie spało się dobrze tej nocy. Ciągle się martwiła.  Przynajmniej jeden problem z głowy - Cleo była cała i zdrowa. Ale osoba jej bliższa (choć Cleo była jej przyjaciółką, Howleen rodziną) leżała tam wciąż, prawdopodobnie tracąc wilkołactwo. Jej rodzina miałaby żałobę niemal tak wielką jak po smierci najmłodszej z rodzeństwa, przecież gdy utraci połowę zmysłów stanie się normalną dziewczyną, której pozostanie żyć w zgodzie z tymi, którzy odebrali jej rodzinę. Mała dopiero uczyła się opanowywać emocje, więc musiałaby mieć naprawdę trudne zadanie mieszkając tam. Gdyby tylko się dowiedzieli że była dawniej wilkołaczką, zabili by ją bez zbędnej gadaniny. Ale Clawdeen starała się o tym nie mysleć.  Jak co ranka wstała i się ubrała. Jedyny plus sytuacji był taki, że nikt z rodziny Wolf'ów nie miał nastroju na żarty, szczególnie Clawd.  Dziewczyna zeszła do kuchni i wzięła kanapkę. 
- Gdzie ty się wybierasz?  - zapytała mama, chociaż za bardzo ją to nie interesowało. Całą noc nie spała, czekała aż zadzwonią i powiedzą co z córką. 
- Do szkoły, a gdzie indziej? - odparła. Zrozumiała jednak, że szkody poniesione wczorajszego dnia  są bardzo poważne, i nawet Dr. Krewnicka nie chciała udawać że wszystko w porządku. 
- Dzisiaj nie ma szkoły, idź do Draculaury albo Rochelle. - stęknęła mama. Miała wory pod oczami i ubrana w wczorajsze ciuchy. Nie wiedziała dlaczego wymieniła te dwa imiona, chociaż znała całe Straszyceum. Ale Claw wyruszyła do Paryżanki. Zadzwoniła do drzwi. 
- O Hejka Clawdeen.. niestety, nie mogę cię przyjąć. -  powiedziała. To samo napotykała u każdego, a Draculaura była schorowana. Zawiedziona wróciła do domu. Tam zobaczyła znaczącą odmianę. 
- ONA PRZEŻYJE! I TO ULECZALNE! - krzyczała mama, a obok niej stała jej młodsza siostra. Clawdeen pokiwała głową. Weszła po schodach i napisała do Draculaury. 
8 : 28 
Clawdeen Wolf pisze : Howleen żyje, a ja nie mam co robić ;-; 
Wysłała tego sms i rzuciła telefon na łóżko. Jak się okazało straciła przyjaciółkę, jednak nie była tego swiadoma. Siedziała, uważając że mały pan to służba jego ojca. Myliła się. Jej ojciec był daleko stąd a ona sama więziona... 


CDN.

Roz. 3 - nowego



Kłamałam wybiegając, kiedy mogłam mieć więcej czasu niż w weekend? W sumie nie robiło mi to różnicy, czasami za dobre sprawowanie wypuszczali mnie z szkoły szybko, odrabiałam lekcje i się nudziłam. Ale gdy nie wypuszczali, zostawałam do piętnastej. Ale za pięć dni miały być wakacje. Jeszcze nie miałam na nie planów więc wróciłam do Ziemi i pobiegłam w stronę sklepu. Kupiłam staruszce owoce i inne jedzenia, bo te które jadała były z sprzed dziesięciu lat. Kupiłam też koc, kilka książek i wełnę. Dziwiłam się że nieznajomej kobiecie zaufałam bardziej niż komukolwiek. Byłam osobą niesamowicie zamkniętą w sobie, od wypadku mamy. Przeprowadziłam się wtedy z Barcelony tutaj, do Anglii. A jej opowiedziałam wszystko, szczegółowo : jak i gdzie mój tata zarabia, jak nam się żyło jak mama tu była, wszystko. Wróciłam prędko do kobiety. Patrzyła na martwą, pustą scianę.
- Już jestem. - zawołałam z korytarza.
- Już minął dzień? - zapytała ospale. Pokręciłam głową. Postawiłam na małym stołeczku zakupy.
- Proszę, tu ma pani jedzenie.. A tutaj gazety i książki. - powiedziałam odsłaniając rolety by wpadło trochę czerwcowego słońca. - I wełna.
- Dziecko, jestes dla mnie bliższa od rodziny.. - wzruszyła się. Odczuwałam to samo. Usiadłam w starym fotelu, tym samym co poprzednio.
- Przepraszam, jutro przyjdę dopiero o piętnastej, jak mi się uda wypuszczą mnie o trzynastej..
- Ale przyjdziesz? - zachrypiała Helen.
- Jasne.!
Zapytała mnie jak sobie radzę po stracie mamy. Powiedziałam jej, zamknęłam się w sobie na zawsze, stałam się cicha i spokojna, chociaż dawniej byłam i tą szaloną i kreatywną osobą i cichą i spokojną. Jednak czas ten minął, razem z latami. Zamykałam się w sobie dzień w dzień mocniej.
-Przepraszam, posiedziałam trzy godzinki..Muszę już wracać. Jest dopiero czternasta, niech pani zajrzy do książek. - powiedziałam.
- Dziękuję Ci. Książki w moim typie.
- Każdą z nich czytałam, i obiecuję że i pani się spodobają.
Wyszłam. Wzięłam się za obiad, następnie za książkę. Mijała szesnasta gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam z łóżka i podeszłam do holu (to że mój tata bardzo dobrze zarabiał nie znaczyło że nie miałam wypasionej chaty) .
- Witam. - powiedział przysadzisty staruszek.
- Dzień dobry. - powiedziałam zaniepokojna. - Wejdzie pan?
- Nie, jestem tu tylko by Ci to przekazać.
- Ale co? - popatrzyłam na jego ręce.
- To. - zza pleców wyciągnął małą paczuszkę.
- Dziękuję ale co to? - powiedziałam.
- Córcia, gadasz do drzwi? - zapytał tata, który własnie wybierał się do sąsiadki w interesach.
-A-ale..? - stęknęłam. W moich rękach nie było nic, tylko mały kluczyk. Mogłam sobie wyobrazić że rozmawiam z tym staruszkiem, co by się nigdy nie zdarzyło. Byłam zbyt zamknięta w sobie, ale jak miałam wytłumaczyć dzwonek i kluczyk w moich dłoniach?  Pobiegłam do schodach wykładanych jasną wykładziną. Zamknęłam drzwi i przyjrzałam się kluczykowi. Był mały, czarny jak smoła i jakby wykonany nie z tworzywa z którego naturalnie tworzy się klucze ale z marmuru, kamienia. Był wyjątkowy, postanowiłam go zawsze nosić przy sobie. Weszłam chwilkę na komputer, by popatrzeć na blogi i na facebook'a. Miałam niedawno urodziny, jednak profil był pusty. Poczytałam jeszcze chwilę. Zobaczyłam w książce interesujący moment.

           ``Wzięła mały, marmurowy kluczyk do ręki. Otworzyła dziwne drzwi..``

Byłam zdziwiona, klucz się zgadzał ale jakie drzwi..? Przez noc zdążyłam jednak o wszystkim zapomnieć. Wstałam, miejąc pewnosc, że dzisiaj jest na pewno poniedziałek. Ubrałam się, tak jak zawsze - na luzie. Kolorowa bluza, bluzka z Tweety'ym i czarne dżinsy. Poszukałam kawałka sznurka i przczepiłam mały kluczyk do szyi. Nie zauważyłam że zmienił się w modny dodatek - mały krzyżyk. Wciągnęłam na nogi glany i wyszłam bez posiłku. Na początku szłam szybkim krokiem a potem zaczęłam biec. W szkole miałam opinię tej niezależnej i cool, nikt z mną nie rozmawiał. Podobała mi się ta reputacja mimo iż wolałabym mieć przyjaciółkę. Usiadłam w swojej ławce. Pierwszą lekcją był Język Polski. Wypakowałam książkę i zeszyt. Miało być omówienie lektury, więc lekcja minęła szybko i sprawnie, z zakończeniem na piątkę - piątką. Wyszłam z szkoły. Zauważyłam grupę chłopaków. Tak, nauczyciele cos wspominali o nowych, ale mnie nie zaintrygowali oni ale chłopak z daleka od nich.
- Heej! - zawołał za mną jeden z chłopaków. Ja odgarnęłam tylko czarne, jedwabiste i długie włosy z twarzy. Podeszłam do chłopaka, który szkicował obraz na płótnie siedząc samotnie na murze. Usiadłam obok niego.
- Hej.- zagadałam bawiąc się paznokćmi.
- Hej. - powiedział chłopak jakby dopiero co mnie zauważył.
- Spotkamy się po szkole? - zapytałam nie pewnie. Chłopak po wyglądzie i reputacji dziewczyny spodziewał się raczej żądania niż pytania. W końcu oderwał wzrok od płótna. Nie spodziewał się *teraz tak będę opisywać* że pierwszy raz od smierci matki dziewczyna uniesie wysoko kąciki ust.
- Jasne, chętnie. Uważałem Cię za trochę inną osobę. - przyznał.
- Wielu za taką mnie uważa, mimo iż taka nie jestem. - odparłam. Pierwszy raz zebrała się na odwagę i powiedziała kilka słów. Chłopak przyglądał się jej z zaciekawieniem a ona odwróciła wzrok, speszona.
- Too.. do zobaczenia. - wypaliła i odbiegła. Za ramię złapał ją jeden z tych dupków.
- Ej, nie gadaj z nim. To lamus. - powiedział.
- To moja decyzja czy będę z nim gadać czy nie. - mruknęła wyrywając się. Miała ochotę wrócić już i wszystko opowiedzieć staruszce. Poprosiła dyrektorkę która wszystko rozumiała. Pobiegła. Weszłam do małej chatki. Kobieta nie przywitała jej jednak swym miłym usposobieniem, leżała płasko na ziemi obok kanapy. Oddychała, o co przemodliła całą drogę. Zapłakałam się i szybko zadzwoniłam po karetkę, cała rozstrzęsiona. Zdążyła. Zabrali kobietę do szpitala obiecując że z tego wyjdzie. Wróciła do szkoły. Zdążyła na trochę drugiej lekcji, uzupełniła wszystko na przerwie. Chłopak przypatrywał się całą lekcję widząc zapłakane jej oczy. Podszedł do niej, podał lekcje i otarł łzy.
- Co się stało..? - zapytał, patrząc jej głęboko w oczy.
- Więc, moja mama umarła już dawno, a przed wczoraj znalazłam kobietę, a dzisiaj zabrano ją.. - wypłakiwała się w jego ramię.
- Spokojnie, skoro obiecali, będzie dobrze. - pocieszał ją bez końca. Zadzwonił dzwonek, a ona w końcu miała z kim siedzieć..

Rozdział 2 - nowego.

Trzecia klasa gimnazjalna nie była łatwym wyzwaniem, ale uszło w tłoki. Lekcji było dużo, więc dochodziła już dwudziesta pierwsza. Byłam zmęczona, i po lekcjach i po przeszukiwaniu księgarń więc zasnęłam szybko. Całą noc zastanawiałam się, jak to jest mieć osobę której zawsze się wyżalasz. Nie miałam nawet psa czy kota, nie miałby się nim kto zająć. Leżałam tak kilka minut i pogrążyłam się w głębokim snie. Gdy nadeszło rano, nie łatwo mi było wstać. Spało mi się wyjątkowo dobrze. Rano przejechałam wzrokiem po książce i westchnęłam. Z dziwnego powodu zapomniałam o niedzieli. Spojrzałam na zegarek,  było już późno. Zbiegłam do kuchni ogarniając to co miałam na głowie. Zdziwiona zauważyłam ojca, siedzącego przy stole. 
- Tato, ty nie w pracy? - zapytałam. 
- Dzisiaj niedziela.. - odparł lekko zadziwiony. 
- Ach.. - westchnęłam. Jak miałabym być szczera przyznałabym że nie lubię weekendów. Zawsze się nudziłam, a skoro lekcje miałam odrobione nic mi nie pozostało. Książki nie chciałam przeczytać od razu, więc zostawiłam ją w spokoju i wyszłam. Przechadzałam się po wiosce, obserwując pary - starsze i młodsze. Każdy miał swoją osobę, niektórzy mieli zwierzęta niektórzy przyjaciela a jeszcze inniejsi mieli dziewczynę lub chłopaka. Tylko ja byłam sama, osamotniona jak słup. Ale szłam dalej. Zaszłam do małej, starej chatki. Wydawała się opuszczona, a drzwi miała otwarte. Weszłam, zaciekawiona. W oczach miałam blask, a usta były lekko rozszerzone. 
- A co ty tutaj robisz? - zapytała starsza kobieta. Krzyknęłam przerażona. 
- Yyy.. -j-ja.. przepraszam! - pisnęłam i wybiegłam. Starsza kobieta złapała mnie za ramię. 
- Dziecko, zostań jeżeli chcesz. Nie mam nikogo, syn pracuje daleko stąd, zapomniał o mnie, rodziców nie mam, a sąsiedzi sądzą że ten dom stoi pusty.. - wystękała z łzami w oczach. Miała je koloru zielonego, a siwe włosy były nieogarnięte, ubranie natomiast schodzone i wielokrotnie podziurawione. Zrobiło mi się strasznie żal kobiety, ja sama mogłam skończyć podobnie. 
- Jeżeli sprawi pani to uciechę chętnie zostanę na godzinkę. - usmiechnęłam się. Jej twarz wykrzywił grymas, mający za rolę powiedzieć że to wspaniała wiadomosc. Wskazała  ręką na mały salonik. Miesciły się w nim dwa fotele i kanapa. Usiadłam na starym fotelu. 
- Od jak dawna jest tu pani sama? - zapytałam z współczuciem. 
- Nie wiem ile minęło.. może 25 lat. - westchnęła. Otworzyłam szerzej oczy. 
- Wie pani co, ja dzisiaj nie mam tak dużo czasu, przyjdę jutro na dłużej! - powiedziałam. Chciałam pomagać kobiecie. 
- Obiecujesz? - zachlipiała. Mocno potrząsnęłam głową i wyszłam delikatnie unosząc kąciki ust. Rozmawiałam z nią trochę, wydawała się interesującą osobą...



Początek wkleilam z pingera, a potem zrobiłam tak by pisać tym efektem :*

Rozdział 2 - nowego.

Trzecia klasa gimnazjalna nie była łatwym wyzwaniem, ale uszło w tłoki. Lekcji było dużo, więc dochodziła już dwudziesta pierwsza. Byłam zmęczona, i po lekcjach i po przeszukiwaniu księgarń więc zasnęłam szybko. Całą noc zastanawiałam się, jak to jest mieć osobę której zawsze się wyżalasz. Nie miałam nawet psa czy kota, nie miałby się nim kto zająć. Leżałam tak kilka minut i pogrążyłam się w głębokim snie. Gdy nadeszło rano, nie łatwo mi było wstać. Spało mi się wyjątkowo dobrze. Rano przejechałam wzrokiem po książce i westchnęłam. Z dziwnego powodu zapomniałam o niedzieli. Spojrzałam na zegarek,  było już późno. Zbiegłam do kuchni ogarniając to co miałam na głowie. Zdziwiona zauważyłam ojca, siedzącego przy stole. 
- Tato, ty nie w pracy? - zapytałam. 
- Dzisiaj niedziela.. - odparł lekko zadziwiony. 
- Ach.. - westchnęłam. Jak miałabym być szczera przyznałabym że nie lubię weekendów. Zawsze się nudziłam, a skoro lekcje miałam odrobione nic mi nie pozostało. Książki nie chciałam przeczytać od razu, więc zostawiłam ją w spokoju i wyszłam. Przechadzałam się po wiosce, obserwując pary - starsze i młodsze. Każdy miał swoją osobę, niektórzy mieli zwierzęta niektórzy przyjaciela a jeszcze inniejsi mieli dziewczynę lub chłopaka. Tylko ja byłam sama, osamotniona jak słup. Ale szłam dalej. Zaszłam do małej, starej chatki. Wydawała się opuszczona, a drzwi miała otwarte. Weszłam, zaciekawiona. W oczach miałam blask, a usta były lekko rozszerzone. 
- A co ty tutaj robisz? - zapytała starsza kobieta. Krzyknęłam przerażona. 
- Yyy.. -j-ja.. przepraszam! - pisnęłam i wybiegłam. Starsza kobieta złapała mnie za ramię. 
- Dziecko, zostań jeżeli chcesz. Nie mam nikogo, syn pracuje daleko stąd, zapomniał o mnie, rodziców nie mam, a sąsiedzi sądzą że ten dom stoi pusty.. - wystękała z łzami w oczach. Miała je koloru zielonego, a siwe włosy były nieogarnięte, ubranie natomiast schodzone i wielokrotnie podziurawione. Zrobiło mi się strasznie żal kobiety, ja sama mogłam skończyć podobnie. 
- Jeżeli sprawi pani to uciechę chętnie zostanę na godzinkę. - usmiechnęłam się. Jej twarz wykrzywił grymas, mający za rolę powiedzieć że to wspaniała wiadomosc. Wskazała  ręką na mały salonik. Miesciły się w nim dwa fotele i kanapa. Usiadłam na starym fotelu. 
- Od jak dawna jest tu pani sama? - zapytałam z współczuciem. 
- Nie wiem ile minęło.. może 25 lat. - westchnęła. Otworzyłam szerzej oczy. 
- Wie pani co, ja dzisiaj nie mam tak dużo czasu, przyjdę jutro na dłużej! - powiedziałam. Chciałam pomagać kobiecie. 
- Obiecujesz? - zachlipiała. Mocno potrząsnęłam głową i wyszłam delikatnie unosząc kąciki ust. Rozmawiałam z nią trochę, wydawała się interesującą osobą...



Początek wkleilam z pingera, a potem zrobiłam tak by pisać tym efektem :*

niedziela, 9 czerwca 2013

New opowiadanie.

Lubię je pisać, nie obraźcie się za sporą ilosc ich ;-;





Dzisiaj była sobota, wszystkie moje przyjaciółki znajdowały się teraz na zakupach albo poza domem. Postanowiłam pospać sobie dłużej, i tak nie miałam planów na dzisiaj. Leżałam tak, nie wiem, może do dziewiątej. Gdy wstawałam mało co nie zahaczyłam nogą o poduszkę. Zeszłam do kuchni i przygotowałam sobie tosty.  Zjadłam je i ubrałam się w jeansy i pierwszą lepszą bluzkę. Była dziesiąta, nie miałam zamiaru nudzić się cały dzień. Wyszłam z domu i poszłam na miasto. Na początku po prostu się chwilę szlajałam a potem zajrzałam do księgarni. Przeszukiwałam książki.. Każda miała może po sto lub mniej stron. Jeżeli znalazłam grubsze okazywało się że już je mam. W końcu natknęłam się na grubszą książkę której nie miałam w kolekcji.  Odwróciłam ją i przeczytałam opis. Wydawała się ciekawa więc podeszłam z nią do kasy. Kosztowała mnie pięćdziesiąt złotych ale było warto. Twarda, piękna okładka, zapach nowych kartek. Skoczyłam jeszcze do marketu i kupiłam  brulion i niebieski długopis. Nie były mi potrzebne do szkoły ale chciałam się wyżalić z moich prawdziwych uczuć. Kupiłam też nutellę, kilogram ziemniaków i warzywa. Zapłaciłam 20 zł za zaledwie pięć produktów. Witamy w Polsce. Wróciłam do domu o dwunastej, bo później wstąpiłam na chwilę do budki telefonicznej.  Zamknęłam drzwi na klucz. Byłam sama w domu. Postawiłam torbę z zakupami na stole i wyjęłam przyprawy.  Zrobiłam frytki, surówkę i mizerię. Swoją porcję obiadu zjadłam szybko, chciałam ponownie trzymać w ręku książkę. Miałam wiele marzeń, zainteresowań i pasji. Odłożyłam talerz i pozmywałam.  Po kilku minutach zachwycałam się pięknem książki i z zachwytem czytałam każde słowo.  Drzwi pokoju otworzyły się. 
- Dziękuję córko za pyszny obiad. - powiedział czule tata. Rzuciłam mu się na szyję. Bardzo go kochałam. 
- Już szesnasta? Musiałam się nieźle zaczytać! - westchnęłam. Wróciłam do lekcji. 



Na dzisiaj koniec ;)

Rozdział 1. "Musimy być ostrożni, normalsi są wszędzie"

Ten będzie krótki ;)


- Następnym razem nie dawajcie się nabierać na takie żałosne numery. - powiedziała Clawdeen gdy wychodziła, chociaż zapewne sama by się nabrała gdyby cokolwiek wiedziała. Pobiegła do domu, i chciała wygarnąć ojcu czemu zawsze taki uważny a nabrał się na taki zrąbany numer. Ale powstrzymała się gdy zobaczyła zakrwawioną siostrę na kanapie.
- Za nią się zabrali, zanim nas uratowałas. - chlipnęła mama. Howleen ledwo utrzymywała przytomnosc, miała odciętą połowę ucha i była zalana krwią.  Dla wilkołaka utrata połowy chociaż ucha to strata połowy sił i i umysłu. Było to uleczalne, jednak zależało od wypadków. Deen została wygoniona  do pokoju. Poszła na górę i napisała do Draculaury -
                                                  "Howleen ma pół odgryzionego ucha. Straci połowę wilkołactwa, i może stanie się normalską. Martwię się o nią, mam nadzieję że to uleczalne :(``

Wysłała go i odłożyła trumnofon. Popatrzyła na okno. Tak, była strasznie wkurzająca, tak nie słuchała jej, tak kradła jej ciuchy ale była przecież jej siostrą. Za oknem padał deszcz, pogoda jakby dostosowała się do panującego w Monster High nastroju. Rzęsiste krople zalewały okna i trawę. Ulice byłe puste, atmosfera napięta. Wilkołaczka płakała w duszy, nauczyła się bowiem że na głos nie warto.  Gdy pogrążyła się w myslach Lala odpisała.
       ``Matko! To straszne, życz jej od mnie powrotu do zdrowia. Może zaczniemy pisać? Będzie  przynajmniej wiadomo że jak nie odpiszę to będzie z mną źle.`` 

18 : 20.
Clawdeen Wolf pisze :  Dobry pomysł ale życzeń nie mogę przekazać, musi odpoczywać. Jak sądzisz, pójdziemy jutro do szkoły po tym wszystkim? 
18 : 21
Draculaura pisze :  Pewnie tak, znasz Krewnicką, uda że nic wielkiego się nie stało. Cleo pisała do ciebie ostatnio? 
18: 21
Clawdeen Wolf pisze : Nie a do ciebie? Martwię się o nią, pewnie by cokolwiek powiedziała. Mam już dwie osoby o które muszę się poważnie martwić. 
18: 22
Draculaura pisze :  Ale nie widziałam De Nile na tej imprezce, może została w domu? 
18: 23
Clawdeen Wolf pisze : Może do niej napiszę? 
18: 23
Draculaura pisze : Spróbuj. 
18 : 25
Clawdeen Wolf pisze : Hej Cleo. Normalsi zaatakowali. Odpisz, jak wszystko z tobą w porządku. 
18 : 26
Cleo De Nile pisze :  Z mną w porządku, co miało by się stać? Jak to normalsi zaatakowali? 
18:28
Draculaura pisze :  To ty nic nie wiesz? 
18: 29 
Cleo De Nile pisze :  Czego nie wiem? Do rzeczy. 
18 : 30 
Draculaura i Clawdeen Wolf piszą :   Normalsi skusili nas imprezą, i chcieli zabić dla kłów itp, ale Clawdeen nas uratowała. Ale jej siostra ma obciętą połowę ucha. Ty chyba wiesz co to znaczy. 
18 : 32. 
Cleo De Nile pisze :  Jasne że wiem. Matko, to straszne. A ja głupia sądziłam że wojna zakończona. Dziewczyny muszę spadać, idę na randkę. Pa! 
18 : 35 
Clawdeen Wolf i Draculaura piszą :  Pa! My też musimy kończyć. 
18 : 48 
Cleo De Nile pisze :  ;)

Clawdeen poszła się myć i spać zmęczona dniem i z obolałymi palcami, Draculaura poszła na kolację a Cleo była już z Deuce'em.

Prolog o MH ;D


- Clawd! - powiedziała zdenerwowana Clawdeen tupiąc nogą. Jej starszy brat zabrał jej szczotkę. Warknęła. On się tylko zasmiał.Nie bał się siostry, co mogłaby mu zrobić? 
- Phi, mam dwie inne. - prychnęła wilkołaczka. Odeszła stukając obcasami po wypastowanej podłodze. Zamknęła się w pokoju i usiadła na łóżku. Kłamała, nie miała żadnych innych szczotek - jedną z nich Howleen zakosiła *co było zupełnie bez sensu ze względu na krótkie włosy* , drugą jeden z jej braci użył jako gryzak a następną zostawiła u Cleo podczas jednej z nocek u niej. Przejrzała się w lustrze - totalnie nie przypominała ikony mody Straszyceum. Była jej przeciwieństwem. Niby tylko fryzura a zmieniła tak wiele. Ciemne, bujne włosy Clawdeen stały na wszystkie strony.  Zacisnęła kły i wybiegła z pokoju. Clawd nadal stał na srodku korytarza wysoko trzymając szczotkę w górze i rozmawiając z Leen. Gdy się tego nie spodziewał wyrwała mu narzędzie z rąk. Przy okazji porwała jego ulubiony gryzak. 
-Oddaj to, smarkulo! - zawołał. Wilkołaczka z szyderczym usmiechem weszła do pokoju i na jego oczach wyrzuciła go przez okno. Wpadła na wysokie drzewo, Clawd nie miał jak odzyskać gryzaka. Drzewo było za wysokie dla wilka, i za słabe by mógł się na nie wspiąć. Dziewczyna w spokoju uczesała kudły i zeszła do kuchni. Usiadła przy stole. Wywęszyła zapach mięs, wędlin i chleba. Zaraz zaraz.. czy to s-a-ł-a-t-a-? Ropoznawała go tylko dlatego że jej przyjaciółka często miewała z tym lunch. Poza tym zielone pożywienie było dla niej zupełnie obce. 
- Co to tutaj robi? - skrzywiła się. 
- To kanapka Howleen, dostała szlaban pamiętasz? Szlajała się po miasteczku sama chociaż jej tego stanowczo zabraniałam, a na dodatek poszła do klubów! - odparła matka. Dziewczyna widziała rozbawienie młodszej siostry podkradnięciem szczotki więc miała dużą satysfakcję. 
- Ja zjem w szkole mamo. 
Wilkołaczyca doszła do szkoły samotnie. Była zmartwiona że jedna z jej najlepszych przyjaciółek nie przyszła do szkoły. Zawsze chodziły do niej razem i plotkowały. Clawdeen nieraz poprawiała makijaż przyjaciółki, nadal nie umiała dobrze tego zrobić. W szkole nie było też Frankie, Cleo, Lagoony i każdego ucznia. Była zmartwiona i zdziwiona. ``Gdzie są moi znajomi? Gdzie są wszyscy?'' - zastanawiała się. Szkoła stała pusta, ani żywej duszy. Szybko pobiegła do domów - uliczki również zastała puste- ale to było przegięcie. Gdzie była jej rodzina?  Clawdeen gorączkowo szukała potwora, normalsa, zwierzęcia chociażby! A znajdowała tylko pustki. Usiadła na murze i uroniła łzę. Poszła do lasu i przekorczyła granicę swiata potworów i zwierząt i przeszła do swiata gdzie dawniej mieszkali. Tam było normalnie: mnóstwo ludzi, zakorkowane ulice, pełne sklepy. Dziewczyna wtargnęła do swojego starego domu. Mieszkała tam teraz młoda dziewczyna. Clawdeen wróciła do Monster High. 
- Tak nie może być! - powtarzała w kółko. A potem zdała sobie sprawę z tego że to musi mieć związek z normalsami. Otrzepała tył kurtki i wstała. Nie była dziewczyną która zamierzała grać w gierki czy cackać się. Nie. Ona musiała mówić wprost. Poszła do swiata. I zobaczyła więzionych krewnych, znajomych, przyjaciół, obcych ludzi. Dwójka osiłków próbowała ją złapać. Ona w obronie wysunęła kły i zawarczała. Mężczyźni odsunęli się o krok, dwa. 
- Dlaczego ich tutaj więzicie? - zawarczała. 
- Ha, też pytanie. Oni są brzydcy, ale popatrz na te kły. Warte miliony, hah.. może więcej. - odparł Mr. Leond. 
- Żartujesz? Jeżeli chcecie wojny dostaniecie ją, ale ich wypuszczać! 
Dziewczyna wyprostowała się, podeszła do jednego z facetów i robiąc zrezygnowaną minę pazurem otworzyła klatkę. 
- Uciekać! - krzyknęła. Ocaliła Monster High.. Pobiegli spowrotem do swiata Monster High. 
                      ***
Wszyscy rozeszli się do domów jak gdyby nigdy nic. Wilkołaczka poszła do przyjaciółki. 
- Draculaura, jak was złapali? Przecież niemożliwe żeby tu weszli! - zaczęła.
- Też tak sądziłam.. ale wiesz. Normalsi mają swój rozum do takich spraw. 
- Mów dokładniej! - zażądała. 
- Oj, wiesz jak potwory lecą na impry.. - stęknęła Lala. Clawdeen westchnęła. 

Czy kiedykolwiek spełnię marzenie..?

A raczej jedno z marzeń. Chciałabym zdobyć lalkę kolekcjonerską. Mam tylko jedną monsterkę - Abbey Bominable PD. Lalka była by tym modelem : http://www.pullipfamily.pl/product.php?id_product=63. Strasznie mi się podoba. A jeżeli zdecydowałabym się na tańszą lalkę wybrałabym tę : http://www.pullipfamily.pl/product.php?id_product=15 (zdaję sobie sprawę że tania oferta to zasługa tego że to little pullip) dokupiła to obsitu : http://www.pullipfamily.pl/product.php?id_product=55 , wiga bym zostawiła, choć skusiłabym się do wyprostowania go:) Chipy takie może zakupię : http://www.pullipfamily.pl/product.php?id_product=79 ale nie wiem czy będą pasowały ;) Mam nadzieję że to spełnię ale razem wszystko kosztuje : 149 + 125 + 19 = 274zł *wiem nie est geniuszem matematycznym* + 19 = 293zł chyba :D Czyli lalkę która kosztuje 500-700 zł (różnie) mogę zyskać za 293 ;D Ale mogę zdecydować się na tę lalkę i zapłacić złotówkę więcej : http://allegro.pl/pullip-dal-disney-tinker-bell-10-i3311100229.html .. chociaż problem w tym że lalka nigdy mnie do siebie nie przekonywała, szczególnie stockiem i wigiem. Więc decyduję się na Aquel. U mnie przyjmie imię Chalotte chociaż zastanawiam się czy jej go nie zostawić. Ładne ma imię ;'D

sobota, 8 czerwca 2013

Hej.

Dzisiaj nie będzie kontynuacji "o mnie" ale napiszę FF :) Będą tu różne opowiadania. Wkleję wszystkie jakie się ukazały na pingerze :
Rozpoczynał się kolejny dzień. Tym razem miał być jednak wyjątkowy. Pierwszy dzień wakacji - dzień mojego wyjazdu "po samodzielne życie". Co prawda miałam dopiero 17 lat ale moi rodzice.. cóż. Ich nie było przy mnie. W końcu wyszłam z przebrzydłego sierocińca. Miałam wyjechać do Anglii, do wujka. Był bardzo bogaty a ja  nie  chciałam mieć zupełnie nic wspólnego z miejscem w którym moi rodzice..eh. Wsiadłam do taksówki. Zawiozła mnie ona na lotnisko. Wsiadając do samolotu podałam Pani bilet. Usiadłam na swoim miejscu.
- Hej. Jestem Brian, a ty? - zagadał do mnie chłopak o bursztynowych oczach.
- J-ja.. ja jestem Vivianne. - odparłam zmieszana. Chłopak wcale mi się nie podobał, chociaż był nieziemsko przystojny.
- Ładne imię. Dokąd lecisz?
- Ja? Do Anglii, do wujka. - usmiechnęłam się lekko.
- Zaraz będziemy.. gdzie mieszkasz?
- Będę mieszkać u mojego wujka, może go znasz? Gregorio Roturszewski.
- Czy ja go znam?! To najsłynniejszy producent muzyczny itp na całym swiecie! Dziewczyno, zazdroszczę Ci.
I własnie tak dowiedziałam się, że mój wujek jest sławny i bogaty.
- Ale gorąco. Będziemy mieli słoneczne wakacje.
- Pewnie tak. Przepraszam, chciałabym się teraz skupić na książce.
- Jasne, już jestem cicho..
Chłopak był zaskoczony że to on do niej zagadał a ona go olała. Po niecałej godzinie wylądowali. Dziewczyna wzięła nieliczne bagaże i wysiadła. Na lotnisku czekał na nią wujek.
- Czesc wujku! - zawołała. Mężczyzna ją zauważył i pomógł wziąć bagaże.
- Witaj Vivianne! Już na ciebie czekałem. Poznasz w końcu moich synów: Harry'ego, Zayn'a, Nialla, Louis'a i Liama. Nie są z tobą spokrewnieni. Nie martw się.
- Czy się mylę czy za synów masz zespół One Direcion?!  - zapytałam. Byli moimi idolami, byli cudowni! Mieli piękne głosy i byli mega przystojni.
- Tak.. Jestes ich fanką? - zapytał.
- Chyba największą na swiecie!  - wykrzyknęłam.
- W takim razie nie możemy zwlekać. Muszą Cię poznać. - powiedział, otwierając mi drzwi do wielkiego samochodu. Wsiadłam. Wujek mieszkał niedaleko centrum. Na powitanie wyszli wokalisci i służba.
- Witamy Vivianne! - krzyknęli jak tylko wysiadłam z auta.
"Nie wiedziałem że ona jest taka ładna" - szepnął Louis do Liama. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok.
- Hej jestem Harry.
Każdy z nich przyszedł osobno.
- Oprowadzę Cię po domu. - zaproponował Louis. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zmieszałam się, ale odpusciłam. Po prostu chciał być miły. Nic wielkiego.
- To twój pokój. - powiedział wskazując na ogromne drzwi. - A to mój. - tym razem wskazał pokój znajdujący się jedno pomieszczenie dalej. Dom był ogromny a ja zachwycona.
- Hej, Louis ona wszystkiego się dowie. Pewnie jest już głodna i zmęczona. - powiedział Zayn. - Zjesz cos?
- Chętnie.
Chłopak zaprowadził mnie do kuchni. - PROLOG BEZ ZMIAN.


Krótkiee teraz :
Rozdział 1.
Nie byłam głodna więc usiadłam przy stole kuchennym.
- Zayn? - zapytałam niepewnie.
- Hmm?
- Louis ma dziewczynę?
Chłopak usmiechnął się pod nosem.
- Nie ma.. A co Viv? - powiedział odkładając chleb i wkładając do chlebaka. Usiadł obok.
- Nic.. - chłopak spojrzał na mnie jakby chciał przeniknąć przez skórę - No dobraa.. bo ja go lubię.
- No weź.. mów mi. Jestem twoim "bratem".
- Zayn!
- No już. Chodź. - złapał mnie za rękę i poprowadził po schodach. Byłam zaskoczona, ale nie stawiałam oporów. Chłopak zapukał do drzwi Louisa.
- Co ty robisz? - powiedziałam dając mu sójkę w bok i próbując się wyrwać. Ale był za silny. W końcu chłopak otworzył. Popatrzyłam na Zayna karcąco i weszłam do pokoju.
- Vivianne chciała powiedzieć że cię..- zaczął.
Zatkałam mu usta.
- Kocha.. - dokończył Niall. Rzuciłam się na niego. On się tylko zasmiał.
- My z Niallem już wyjdziemy^^
Miałam ochotę zabić chłopaków. Spojrzałam na Louisa. Patrzyłam tak chwilę, może dwie. W końcu po prostu się zasmiałam. Usiadłam obok chłopaka na jego kanapie.
- Czy to prawda? - zapytał poważnie.
- Louis.. głupio wyszło.
- Pytam czy to prawda.
- Ale..
- Mam powtórzyć?
- Tak, to prawda.Przepraszam.. - przyznałam się z głębokim westchnieniem.
- Vivianne, za uczucia nigdy nie należy przepraszać.
- Louis, nie zbaczajmy z tematu. Powiedz po prostu, wiem że kochasz inną.
Chłopak musnął moje usta swoimi.
- Nic nie mów. Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem.
Chłopak zamilkł. Ja nie miałam odwagi się odezwać. Bałam się, że mnie wysmieje. Do pokoju wszedł Liam.
- Ej stary, masz pożyczyć gola...- zaczął. Miał na twarzy płyn do golenia.
- Liam! Nie teraz. Wyłaź stąd. - syknął chłopak.
Liam zamknął drzwi. Skierowałam wzrok spowrotem na chłopaka przy mnie. Popatrzyłam mu w oczy. Chciałam znać prawdę, to wszystko. Przyjęłabym odrzucenie. Chciałam przestać żyć w niepewnosci. On objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors. Pocałował mnie w czubek głowy. Po policzku spłynęła mi łza. Ni to smutku, ni to radosci.
- Vivianne kocham Cię. - wyszeptał. Wstał i wyszedł zostawiając mnie w pustkach pokoju. Chciałam za nim biec, pocałować go, przytulić. Ale cos nakazywało mi stać. Dlaczego? Mogłam go stracić! A siedziałam bezczynnie. Gdy zniknął mi z oczu wybiegłam. Miałam na sobie bokserkę,  rurki i conversy w których chodziłam po domu. Lał mocny deszcz, a ja biegłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie, nie wiedziałam jak. Biegłam. Stanęłam nad rzeką. Uklękłam i zalałam się łzami.
Siedziałam nad rzeką jeszcze kilka godzin. Ulewa ustała, słychać było tylko szum wody.
- Dlaczego was z mną nie ma? - szeptałam. Poczułam zimną dłoń na ramieniu.
- Będzie dobrze. - powiedział Louis.
- Jak mnie tu znalazłes?
- Pobiegłem za tobą.
- Jak to.? Dlaczego Cię nie widziałam?
- Bo się chowałem.
- Aha.
Wszystko co mówiłam było zimne i bezinteresowne. Wtuliłam się w ramię chłopaka.
-Chodźmy już. Wybiegłas w samej bluzce, przeziębisz się. - pomógł mi wstać. Poszłam z nim.
                  **W domu**
- Vivianne! - krzyknął Harry podbiegając do mnie.
- Gdzie..?
- Co się stało..?
- Wszyscy się o ciebie martwili.. - powiedział wujek. Wzruszyłam ramionami i poszłam z Louisem do pokoju.
 

~ To było o 1D. 

I "Wolna jak ptak, sam na sam z swoimi pasjami♥"
Obudziły mnie promienie słońca. Do pokoju weszła mama. 
- Kochanie, dzisiaj wyjeżdżasz do Anglii do szkoły zainteresowań, pamiętasz? - powiedziała podlewając kwiaty. 
- To już dzisiaj?! - zerwałam się z łóżka, porwałam naszykowane ciuchy i wybiegłam do łazienki. Wciągnęłam czerwone rurki, założyłam bluzkę z nadrukiem flagi Anglii i kolorowe conversy. Spojrzałam na zegarek (wyjeżdżałam o dziewiątej). Była siódma. Uspokoiłam się i poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole. 
- Nie wiem czy mam cię tam.. - zaczął ojciec. 
- Tato, chcę zjesc w spokoju. 
Nigdy nie miałam z nim dobrych kontaktów. Zawsze stawiał warunki lub inne takie.. a teraz gdy wyjadę zupełnie sama do Anglii będzie inaczej! Mama podała płatki, kanapki i jajecznicę. Podała tacie herbatę a mi sok pomarańczowy. Nie pijałam herbat.. Wypiłam sok duszkiem. Po posiłku poszłam na górę. Nie miałam co robić - pokój był zupełnie pusty. Mieszkałam w bloku, więc jedyne za czym będę tęsknić to rodzina. Popatrzyłam na puste sciany, wszystkie plakaty zabrałam. Pokój miał kolor morelowy, który dziwnie mi się kojarzył. Miałam wyjechać do Anglii, na wioski.. to byłby mój pierwszy dzień spędzony tam. Nie wiedziałam nawet kiedy wrócę ale wiedziałam że posiedzę tam długo. Siedziałam tak i myslałam. Z tego stanu wybudził mnie klakson samochodu. 
- To po ciebie Aquel!

Zerwałam się z krzesła, porwałam połowę bagaży i wybiegłam do auta. Usadowiłam się na siedzeniu. Rodzina pomogła z resztą bagaży. Niemogłam się doczekać aż tam przyjadę!!
               ***W szkole*** 
Wysiadłam z taksówki. Mój nowy dom-szkoła. Na boisku grało pięciu chłopaków i dwie dziewczyny, na murach siedziały trzy blondynki, na trawie siedziała para chłopaków i dziewczyn a przed szkołą spacerowała samotna brunetka. Przełknęłam slinę i ruszyłam przed siebie.. W końcu co mogło się stać? Mogli mnie nie polubić, a moje życie przemienić w koszmar. Nic wielkiego. 
- Ej ludziska,  Aquel przyjechała! - zawołała brunetka. Otworzyłam szerzej oczy. Pięć dziewczyn do mnie przybiegła. Były piękne i wysportowane. 
- Nasza wychowawczyni nam o tobie mówiła. - powiedziała jedna z nich. Miała zielone oczy i brązowe włosy. 
- To.. miło. - odparłam. Usmiechnęły się. Usłyszałam dzwonek. Dziewczyny zaprowadziły mnie pod klasę taneczną. Wzięłam strój z torby i się przebrałam.. Akurat ćwiczyli balet (przyjechałam jeden dzień później od rozpoczęcia szkoły).. nie byłam w tym za dobra.Najpierw nauczyciel wywołał Mirandę - dziewczynę która do mnie zagadała. Dziewczyna była bardzo zdolna w tej dziedzinie. Dostała 5+. 
- Że to niby na ocenę?! - szepnęłam do niej. Przytaknęła. Bałam się bo nigdy jeszcze nie ćwiczyłam baletu ani innych! 
- Teraz.. Aquel. - wywołał. Tego się obawiałam. Wyszłam na parkiet pełna obaw. 
- O przepraszam Cię.. tu masz choreografię. Przecież Cię nie było.. - powiedział nauczyciel, wywieszając plakat z każdym r****m tańca który miałam wykonać. Bardzo mi pomógł. Najpierw niepewnie podniosłam nogę do góry, a potem gdy muzyka się rozkręciła zaczęłam wczuwać się w to co robię. Zapomniałam o tłumie uczniów przyglądających się mojemu występowi. Oddałam się tańcu. Gdy muzyka ustała ukłoniłam się. Czekałam no ocenę. 
- T-to było genialne! - zrecenzował nauczyciel.- Piątka +. 
Strasznie się cieszyłam. Przyjaciółki mi pogratulowały. A ja po prostu się dobrze bawiłam. 


Pan przepytywał jeszcze kilka dziewczyn. Lekcja się skończyła. 
-Chodź na dwór. Zostaw torbę pod klasą. - powiedziała jedna z przyjaciółek Mirandy -Rose. 
- Dobrze.. - odparłam usmiechając się lekko. Ona tylko podniosła kącik ust.  Wyszłysmy. Na dworze znów były grupki. 
- Zagramy? - zapytała Mira. Cała piątka i ja stałysmy się przyjaciółkami. 
- Chętnie. - powiedziałam. Lubiłam sport chociaż nigdy żadnego nie uprawiałam. Wzięłam piłkę i.. chybiłam. 
- Nie umiem grać, Miranda. - przyznałam. 
- Nie szkodzi, i tak już dzwonek. 
- A co teraz mamy? 
-Nie wiem. Chyba wolną lekcję. Zwolnimy się w szóstkę, musimy Ci cos powiedzieć. - szepnęła. Przytaknęłam zainteresowana. Zaczekałam na Scailer, która miała poinformować o zwolnieniu. Dziewczyny zaciągnęły mnie do zaułka. 
- A więc.. może wydaje Ci się to dziwne i głupie. Ale nasza piątka znana też jako "Przyjaciółki z pasjami" mają moce - Rose ma moc ziemi, Ja moc zwierząt, Scai wiatru, Melanie wody A Cleo moc ognia. A ty masz te wszystkie moce, i nikt! NiKT cię nie pokona. Jestes tą czarodziejką. Możesz wszystko, dosłownie. - tłumaczyła z zapałem. 
- C-czyli że ja jestem..? Ale super! Kocham Anglię! - wykrzyknęłam. Nie przekrzyknęłam jednak uczniów. 
- To super. Lekcje tu nie są obowiązkowe. Można nie chodzić. Nic się nie stanie. Chodźmy przećwiczyć nasz nowy układ. - powiedziała Cleo. Poszlismy za nią. Miała ciemne  włosy i piękną twarz. Każda z nich była piękna. Próba polegała na pokazaniu każdej z umiejętnosci dziewczyn. 
Cleo strzelała kulami ognia, Melanie je gasiła, Rose sprawiała że wyrastały rosliny, Scailer je zwiewała a Miranda wywoływała zwierzaki. Ja zrobiłam to wszystko. Gdy zaczęło się robić ciemno, wszystkie wróciłysmy do szkoły. Ja miałam pokój z Cleo. Była nie pewna co do mnie, więc miałam nadzieję że wspólny pokój nas zbliży. Rozpakowałam się i poszłam spać. 
Dzisiaj był dzień wolny w szkole! Nie wiem z jakiego powodu, ale był. Więc postanowiłam z dziewczynami że potrenujemy. Ale nie szło nam za dobrze, bo nie było z nami Scailer. Rodzice po nią przyjechali żeby zawieźć do lekarza. 
- Odpuszczamy sobie? Ja i tak za chwilę muszę się uczyć na taniec, bo nie jestem dobra w hip-hopie. Wolę balet. - powiedziała Miranda. 
Wszystkie się rozeszlysmy. Ja poszłam do szkoły, gdzie odbywała się impreza. Zaczęłam się wygłupiać itd. Było bardzo fajnie! Ale potem spotkałam *jego*. Zakochałam się w nim bez granic. Wybiegłam z szkoły na łąkę. Biegłam z motylami w brzuchu *Ta łąka jest na tle;)*  W końcu położyłam się na miękkiej trawie i wpatrzyłam w niebo. Przymknęłam oczy i zaczęłam marzyć. Wtedy usłyszałam szmer. Podniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła. Nikogo tylko ja, drzewa i ptaki. Potem z krzaków wyszła postać o ciemnych włosach w kapturze. 
- Kim..? - zapytałam.
- To ja, Aquel. Nie poznajesz mnie? 
Postać zdjęła kaptur. 
- Cleo! Przestraszona jestem przez ciebie..! 
- Nie masz powodów. - zasmiała się. Usiadła obok mnie. 
- Jak się tu znalazłas? - zapytała dziewczyna. 
- Nie wiem.. zakochałam się i przybiegłam w to miejsce. 
- Miejsce to jest magiczne, Aquel. Nie tylko to. Jak masz w sobie moc wszystko jest magiczne. Jest dobro i zło. Więc uważaj i bądź gotowa zawsze. - mówiła. 
- Dobre rady jej udzielasz, kochana Cleo. 
- Ragerte? Aquel! Wstawaj. Musisz mi pomóc walczyć. 
Byłam zaskoczona ale poderwałam się na nogi. Rzuciłam w nią kulą ognia. Cleo szepnęła że ona się zajmie ogniem a ja czym innym. Więc *może się też zamieniać.. umie wszystko!* Rzuciłam w nią falą ognia. Wywróciła się, ale zdążyła rzucić zaklęcie ognia. Cleo zastygła w nieruchu. Szybko wywołałam wilki i sama się w jednego zmieniłam. Pokonałam ją dzięki przewadze liczebnej i wilkom ale wiedziałam że następnym razem nie będzie tak łatwo. Cleo ożyła. 
- Kim ona była?! - zapytałam przerażona. 
-Ragerte, moja siostra. Przeszła na stronę zła. Ona to jeszcze nikt, ale Errowine będzie chciał zemsty.. Z tym będzie gorzej. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. 
Wzięła mnie za rękę i pociągnęła w gąszcz.
- Mirando, zbierz resztę dziewczyn. Scailer wróciła od lekarza? - zapytała poważnie Cleo. 
- Tak, już idę. 
Wkrótce w pokoju Miri siedziała piątka dziewczyn i ja. Cleo siedziała na łóżku, Scailer leżała na dywanie, Miranda stała zdenerwowana a Rose leżała obok mnie na kanapie. 
- Zaatakowali. TRZEBA DZIAŁAĆ. Idziemy. Musimy trenować, wywołali już wojnę! Musimy chronić siebie i innych. Jeżeli którą złapą i posiądą jej moc będzie źle. Szóstka będzie niedopełniona a zło zwycięży. Musimy trzymać się razem. - mówiła Cleo. Przytaknęłysmy. Poszłam z nimi na łąkę ćwiczeń. Byłam coraz lepsza a one coraz bardziej zmotywowane do walki. 
- Jestesmy gotowe. - stwierdziła Miranda po tygodniu ćwiczeń. 
- Chodźmy na lekcje. - powiedziałam. 
- Nie! Jeszcze nie. Słuchaj, nasza moc jest słabsza gdy nie przemieniamy się. 
- Jak to "przemieniamy"? 
- Normalnie. W twoim przypadku wystarczy sobie tego zażyczyć. 
Gdy dziewczyny rozeszły się do pokojów zaczęłam ćwiczyć balet. Zaczęłam wirować i obracać się jak szalona. Niestety, zahaczyłam o drzwi które się nagle otworzyły. 
- Sorry, pomyliły mi się twoje drzwi z drzwiami Mirandy. - powiedział chłopak w którym się zakochałam. 
- Tak, wiem. Może.. może się spotkamy po szkole? - zapytałam cicho i niepewnie. Już wychodził ale usłyszał mój cieniutki głosik. 
- Hmm.. to dobry pomysł. - powiedział i wyszedł. Byłam oczarowana ale nie miałam dobrych ubrań. Wtedy usłyszałam dzwonek. Zgarnęłam alladynki i bluzkę do hip hopu i wybiegłam z domku. Otworzyłam drzwi przebieralni i zmieniłam ubiór. Wbiegłam do klasy. Stanęłam obok Mirandy, Cleo, Scailer i Rosalie. Ćwiczylismy taniec. Lekcja minęła szybko. 
- Cleo, idziemy dzisiaj z dziewczynami na łąkę? - zapytałam wychodząc z klasy. 
- Nie wiem, możemy ale musimy być ostrożne. Wiesz Errowine może zaatakować w każdej chwili. - wyszeptała. 
- Ćwiczyłam z wami.. 
- Słuchaj Aquel. To sam Errowine, jest potężny. Może i dałybysmy sobie radę, ale po co pchać się w kłopoty samemu? Radzę Ci zająć się lekcjami, bo będziemy mieli ciężki temat na plastykę. Będziemy malować na płutnach, a to nowy temat. Przygotuj się i przyjmij że dopóki niebezpieczeństwo nie minie nie pójdziemy na łąkę. Rozumiem twój ból, to piękne miejsce. 
Cleo odeszła a ja się zasmuciłam. Miała rację, to cudowne miejsce. Czekało mnie jeszcze spotkanie z...jak on miał na imię? I czego ogółem chciał od Mirandy? Wszystko było jedną, wielką zagadką.

~ To było o pasjach ;'D



- I co? I ty uwierzysz w każde kłamstwo które ci naopowiadam? Przyjaciółki.. ha!  - szydziła postać. Po policzkach Mercedes spływały gorzkie łzy. Wtedy drzwi ciemnej, wilgotnej piwnicy otworzyły się z hukiem. Do pomieszczenia wpadł chłopak o kasztanowych włosach. Nie zauważył dawnej przyjaciółki dziewczyny. Mercedes chciała go ostrzec ale miała zatkane usta, związane ręce i nogi.. I wtedy rozległ się strzał. Chłopak padł na twardy mural. Rudowłosa dziewczyna zalała się łzami. Krzyczała w duszy.. jej serce pękło. Nie wytrzymało. Chciała zapobiec całemu temu zdarzeniu, ale nie mogła.. Ale los postanowił dać jej szansę. Strzał usłyszeli  sąsiedzi.  Zbiegli się do domu razem z policją. 
- Odłóż broń! - krzyknęli wbiegając do piwnicy. Blondynka skierowała na niego broń. Nie spodziewała się, że tuż za nią stał funkcjonariusz policji. Złapał ją za ramiona. Pistolet upadł na ziemię z hukiem.  Mercedes i jej torturzystka pojechali na komendę. Tuż przed budynkiem stali rodzice obu dziewczyn. Mercedes wybiegła z auta i przytuliła rodziców. Nadię odprowadzono do celi. Jednak wypuszczono ją za sprawą kaucji. Wypuszczono dziewczynę która postrzeliła chłopaka, więziła przez trzy dni "przyjaciółkę" torturując i szantażując za pieniądze. Matka dziewczyny pocałowała ją w czubek głowy i otworzyła drzwi auta. Ona weszła tam i wpatrzyła w szybę. Gdy tylko dojechali Merci wybiegła i zamknęła się w pokoju. Rzuciła się na łóżko i wybuchła niepohamowanym płaczem. Była żywą fabryką łez. Miała depresję 2 dni. W trzecim dniu usłyszała pukanie do drzwi. Wstała i otarła łzy. Podchodząc do drzwi chciała płakać. Otworzyła. Zobaczyła najbardziej pożądaną osobę w tej chwili. Miał zabandażowaną głowę ale poza tym było w porządku. 
- Matt!! - krzyknęła. Znów płakała - tym razem z szczęscia. Chłopak przytulił ją mocno. 
- Opowiedz mi to wszystko. - poprosił po chwili.
- Więc.. jak przyszłam do szkoły spotkałam Ciebie.. i Nadię. Zaproponowała przyjaźń, a  wiesz że byłam nowa - mówiła ocierając łzy - więc było to  najlepsze co mnie mogło spotkać.. było dobrze.. trzeciego dnia zaproponowała żebym poszła z nią do jej domu. Nalała mi tam soku.. jak widać z trucizną. Wszystko widziałam, byłam przytomna ale obezwładniona. Związała mnie i zaciągnęła do piwnicy. Zakleiła usta.. przychodziła tam codziennie. Torturowała mnie. To okładała ciosami, to inne rzeczy. Trzeciego dnia chcesz mnie uratować.. a ona strzela w Ciebie pistoletem. Strzał słyszą sąsiedzi. Policja.. i przychodzisz. To wszystko. 
- Chcesz zemsty? - zapytał niepewny chłopak. 
- Jasne, że chcę.. ale nie zniżę się do jej poziomu. Ona Cię prawie zabiła, by uzyskać satysfakcję! 
- Masz rację. Ale nie możemy tego tak zostawić.. wiesz o tym, prawda? Ona nie skończy na tym. 
- Do czego jeszcze się posunie?
- Do wielu rzeczy. 
- Przykład?
- Porwie Cię.. nie wiem. Ale musimy być ostrożni. 
- Matt, chodzimy do szkoły, spędzamy razem czas.. jak mamy być ostrożni? Ona może nas wszędzie dorwać. Rozumiesz? Wszędzie. 
- Wiem.. 
Zakończyli dyskusję. Obawiali się. Ale nie mieli wyboru. Musieli żyć dalej. Razem dadzą radę. 
                                  *Następnego dnia* 
Mercedes przenocowała chłopaka. Spał obok jej łóżka na podłodze. Rudowłosa przyglądała się mu, a on jej. 
- Przejdziemy się? - zapytała Merci, przerywając niezręczną ciszę. 
- Tylko się ubiorę. - odparł chłopak wstając, i przechodząc do pokoju obok. Dziewczyna wzięła ubrania i poszła się ubrać. Po kilku krótkich minutach byli poza domem. Postanowili spędzić czas na łące. Bali się, że spotkają tam tę osobę. Ale mieli siebie. Zresztą Nadia pozbawiona była broni doszczętnie. Na rozkwitającej łące zobaczyli stary, mały domek. 
- Wejdziemy? - powiedziała zaciekawiona. 
- Możemy. 
Para weszła do chatki. Z gardła Mercedes rozległ się krzyk. 
Chłopak podbiegł do niej najszybciej jak umiał. 
- Co się stało? - pytał potrząsając nią. Ona drżącą ręką wskazała na martwą kobietę, leżącą w kącie domku. W lewej ręce trzymała skrawek papieru, był zakrwawiony - tak samo jak ona.  Mercedes powoli podeszła do postaci i wyjęła zgniecioną kartkę z dłoni osoby. Cała się trzęsła. Rozwinęła ją. 
                        ``Chcesz poznać grozy smak? Zajrzyj do ciemnych piwnic szkoły, tej tam---> *Plus pod spodem zdjęcie ich szkoły`` 
Dziewczyna pokazała to Mattowi. 
- Chodźmy tam. - szepnął chłopak. Para zaszła pod szkołę. Niezauważeni przemknęli do piwnicy  szkoły. Było tam pełno kurzu i masa starych przedmiotów. Wtedy dało się usłyszeć szmer. Mercedes obróciła się i popatrzyła na miejsce z którego szmer się wydobywał. Podeszła bliżej Matta. 
- Nie bój się. - przytulił ją. - Będzie dobrze. 
Jego czarne oczy skierowały się w kierunku starych pudeł. Podszedł do nich i zaczął szperać. Po chwili wyjął małe, czarne i zakurzone pudełeczko. Co to do diabła jest? - zapytał. Otworzył i wyjął. Co? Zwiędły kwiatek. 
- Co za gówno.. - powiedział. Chciał wyrzucić ale Merci go powstrzymała. 
- Ma list przy łodyżce.. - zauważyła mrużąc oczy. Ale nie mogła przeczytać.
- Nie można odczytać.. 
- Ale w tym jest wskazówka, jestem tego pewna. 
- Dobra. Przyjdziemy tu jutro, a teraz chodźmy na lekcje. 
Para wyszła na korytarze. Mieli mieć teraz taniec. Mercedes weszła do klasy. Jej wzrok od razu skierował się na Nadię. 
                                  ***Po lekcji***
- Hej, Mercedes! - zawołała blondynka.
- Czego ty jeszcze od mnie chcesz? 
- Nie bulwersuj się tak. Chcę Ci tylko powiedzieć, że to jeszcze nie koniec. 
Nadia odeszła, tupiąc nogami. Merci zatrzymała się i odrzuciła włosy do tyłu. Wiedziała że to nie koniec.  Sama też nie chciała czekać na kolejny ruch rywalki. Teraz to ona postanowiła działać. Poszła do Matta. 
- Nie zamierzam czekać aż ona znów zaatakuje - wypaliła - chcę krwawej zemsty. 
- Co w ciebie wstąpiło?
- Była tam. Nadia znów mi groziła. 
Chłopak przytaknął. Wziął ją za rękę i pociągnął za sobą. 
                                       ***W domu Merci***
- Jaki masz plan? 
- Jakby tak ją skrzywdzić? 
- W jaki sposób?
- Porwanie? 
- Gdzie byłaby przetrzymywana? 
- W tym starym domu. 
- Ale napewno? 
- Tak. 
- A policja? 
- Zawarłam z nią sms-wą umowę. 
- Jaką?
- Żadnej policji. 
- Ciekawe. - przyznał Matt. 
Mercedes wzięła sznur. Ruszyli w kierunku szkoły. O tej porze ich wróg wychodził z lekcji. 
                                         ***Pod szkołą***
Nadia poszła w kierunku małej uliczki wiodącej do jej domu. Teraz była ich chwila. Matt złapał ją za ramiona a Merci związała. Zaciągnęli ją do chaty.
- Czego chcecie? - pytała. 
- Zemsty. - wypalili.  
- Posiedzisz tu sobie.. trzy, cztery. 
- Co trzy,cztery?
-  Dni, tygodnie, lata. 
- Nie żartuj sobie. 
- Nie mam najmniejszego zamiaru. Masz przynajmniej osobę towarzyszącą. - Merci wskazała na trupa. Nadia wzdrygnęła się. Matt zakleił jej usta. Przybili sobie piątkę i zostawili ją w pustkach.
/9 dni temu (31 maja) /repostuj /wiki /   Lubię to! /8 komentarzy    
 RainbowxD: Ciekawe :) Ale mimo to szkoda mi Nadii ;(
 My passion is my dream, dream much more.: @RainbowxD: Muszę Cię przekonać że to ciota >.<
 Kociara<3: wcale nie krótkie! wiem ze to ciota ale mimo wszystko szkoda mi Nadii.
Dodaj komentarz ›/ Pokaż wszystkie (8) ›
 
~ To opowiadanie *wklejone z komentarzami xD* jest już ~WYCOFANE~ 

Drrogi Pamiętniku! 
Dzisiaj nie było nic ciekawego. Siedziałam w domu, przed komputerem, namalowałam nieudany rysunek. Byłam u cioci ale też nie było nic ciekawego.. Ten dzień wydaje mi się kompletnym niewypałem. Nie to co dzień w którym poznałam sztukę i odkryłam swój talent, moje całe życie. Miałam 11 lat. Wstałam, ubrałam się. Żmudny początek dnia każdej nastolatki. Strasznie mi się nudziło bo miałam szlaban, a była taka piękna pogoda! Więc wzięłam mój stary blok i zaczęłam poruszać ołówkiem. Aż w końcu wyszło arcydzieło! Zaczęłam szkicować, malować! Wszystko! Było super. Miałam marzenie- chciałam spotkać się jeszcze raz z moją dawną przyjaciółką która wyjechała - Rochelle. To na pierwszym miejscu. Więc zaczęłam malować na zamówienia i zbierać pieniądze. Już pod koniec 13 miałam dobrą sumkę. I wyjechałam. Spotkałam się z nią. Była w dużo lepszym stanie, niż kiedy się z nią ostatni raz widziałam. Była zaskoczona na mój widok. Chodziła do super szkoły i miała wiele przyjaciółek! Akceptowali ją tam mimo bycia inną. Zamarzyłam o takiej szkole. Spędziłam z nią i jej przyjaciółkami wspaniały dzień. I teraz to one przyjadą tu do mnie! Nie mogę się doczekać. To już za tydzień! Muszę im wszystko pokazać, opowiedzieć. Pomoże mi w tym Rochelle. Już czuję jak super będzie. Jutro wezmę się za malowanie wielkiego obrazku dla każdej - w ramach przyjaźni. Mają przyjechać też Skelita i Jinafire o czym dowiedziałam się dzisiaj rano. Nie kojarzę tych dziewczyn.. nie było ich w Straszyceum. Tęsknię za słońcem.. mam nadzieję że wyjdzie w porę i zapewni nam piękną pogodę na meet! Zabiorę je na wieżę Efliee i pokażę najlepszy punkt widokowy. Mam z nim wiele malunków. Kilka wysłałam im sms'em. Clawdeen miała wielkie wyczucie stylu! Frankie była przemiła, Draculaura kochała Paryż, Lagoona podziwiała obrazy a Cleo była trochę nieufna ale dała się przekonać urokom mojego rodzinnego miasta. Szkoda że Clawd nie przyjedzie - ma mecz straszykówki - bo z niego niezłe ciacho! Tylko żeby Lala się o tym nie dowiedziała.. Byłaby kicha! Muszę kończyć.
Pa!! - Pamiętnik Catrine na zamówienie. Można zamawiać dalej.
~ Pamiętnik Catrine. 

- Zaraz się spóźnisz! Szybko! - zawołała mama z dołu. 
- Łatwo Ci mówić! Ty masz kilka bagaży a ja srylion! Wczoraj się przeprowadziłam tu, mam srylion walizek i pakunków! Czego ty oczekujesz? - odkrzyknęła Scai przeszukując pokój a raczej walizki w poszukiwaniu niebieskiej bluzki i krótkich spodenek. 
- Dobra już! Ubierz się jak chcesz bo masz drogę do szkoły! - odparła mama. Dziewczyna przewróciła oczami i potknęła się o jedną z walizek. 
"Cholera.. o znalazłam!" - szepnęła. Szybko się ubrała i wzięła torbę. Wyszła. 
"Nowa szkoła.. Nowy dom.. Sup ;-; Nie no dom fajny" - mówiła sama do siebie. Wpadła na twardy tors.
- Auu..- syknęła pocierając czoło. 
- Sorki. O ty to ta nowa? Hej  - zagadał chłopak. Wydawał się miły.
- Hej. Jestem Scai. 
- Ciekawe imię. Ja jestem  Jacob:) 
- Dziękuję za komplement:) 
- Zaraz się spóźnię :c Do której chodzisz klasy? - zapytał ciekawy Jacob.
- Zaczekaj chwilę - powiedziała dziewczyna i wyjęła kartkę z klasą z torby - Do 8b  
- Ale super! Ja też! - podeekscytował się chłopiec. Zaproponował jej że razem pójdą do klasy. Dziewczyna chętnie się zgodziła. Chłopiec nie zamilknął nawet na pół sekundy. Scai czuła się w jego towarzystwie dobrze. Ciekawa odpowiadała i dodawała swoje opinie do dialogu. W końcu doszli pod szkołę. Weszła do szatni i zmieniła buty. Ciekawa szkoły którą Jake doskonale reprezentował wyszła. Usiadła w klasie obok niskiej brunetki. Pani wywołała ją i kazała się przedstawić. 
- Hej:) Jestem Scai Deerio - powiedziała machając na przywitanie. Na większosci twarzy był usmiech. Rozlegały się głosy "Super!" "Hej" i tego typu. 
- Usiądź już. - ponagliła ją nauczycielka. Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. Po lekcji spędzonej na nudnych skalach dziewczyna spojrzała na chłopaka obok ładnego rudzielca. Całowali się co chwila ale w chłopaku nie było cienia zakochania. Gdy spojrzał w jej stronę Scai się zmieszała i odwróciła głowę. Następną lekcją okazał się WF (wychowanie fizyczne). Miała być gra w siatkówkę. Scai kochała sport i była w tym całkiem niezła. Były dwie drużyny : Chłopak od rudzielca i Rudzielec. Chłopak o dziwo wziął dziewczynę. Rudzielcowi- Dominice nie umknęło spojrzenie na matematyce i mrużąc oczy spojrzała na chłopca i Scai. Chłopak - Brett posłał jej całusa w nadziei że dziewczyna da spokój. Brett był zadowolony z gry dziewczyny - dzięki niej wygrali z przewagą. Dziewczyna przebrała się i wyszła z szatni. 
- Hej ty! - zawołała za nią Dominika. Scai przewracając oczami obróciła się na pięcie.
- Odwal się od mojego.. - zaczęła. 
- Proszę Cię. Grałam w nim w siatkówkę i co w tym takiego? Sam mnie wybrał. Moja wina? Nie sądzę. - odparła odchodząc. Zdarzenie widziała cała szkoła. Każdy patrzył na nią z podziwem. 
- Ale macie podjarę -,- Jezuu tak trudno się postawić? - zareagowała na durną reakcję szkoły. Poszła pod klasę polskiego.
- Ej Scai! Czekaj na mnie! - zawołał Jake. 
- Co tam? - zapytała. 
- Pójdziemy o szesnastej na pizzę? Przyjdę pod dom:) - zaoferował kolega. 
- Dzięki Jake. Masz mój adres. - powiedziała całując chłopca w policzek. Jacob zaskoczony nagłym całusem. Scai zostawiła oszołomionego chłopca na korytarzu. Nagle poczuła zimną dłoń na ramieniu. 
- Wołałem Cię. - powiedział szorstko i poważnie Brett. 
- Zdajesz sobie sprawę że mogłam cię nie słyszeć bo rozmawiałam z Jake'em? - powiedziała równie zimno Scai. Chłopak otworzył lekko oczy ale ogarnął się. Nie chciał wyjsc na lalusia.
- Uniosłem  się. No to masz wolny wieczór? - zapytał. 
- Cholera masz dziewczynę. 
- Rzucę ją dla ciebie. 
- Odważnie. Ale ja jestem zajęta. 
- Przez kogo? Jake'a? - zakpił Brett. 
- Nie sądziłam że z ciebie taki egoista.. - odparła Scai mrużąc oczy. 
- A ja że kręcisz z takim pacanem. 
- Nie kręcę. Nie umiesz przyjąć odmowy?
- Umiem. 
- Widać. 
Cały zaciekły dialog trwał nie więcej niż dwie minuty. Dziewczyna prychnęła i odeszła stukając podeszwami glanów o wyszczotkowaną podłogę. Brett odszedł zniesmaczony. Mimo ostrej wymiany zdań zakochiwał się jeszcze bardziej. Takiej pragnął : szalonej, szczerej i.. ładnej. Ale najgorszym upokorzeniem była odmowa. Miała rację. Nie umiał przyjąć sprzeciwu. 
- Stary, ale Ci dokopała! Pozwolisz? - zapytał kumpel chłopaka. 
- Możesz się nie wtrącać? - odparł. 
- Odbija Ci.. - szepnął Rodrick. 
- Jak się nie zamkniesz to przestawię ci ten twój krzywy ryj! - zagroził. 
Rod wziął plecak i smiejąc się pod nosem odszedł. 
Brett postanowił przeprosić dziewczynę. Jak tylko ktokolwiek mu odmówił od razu przepraszał: wystarczało. Odszukał Scai wzrokiem. Znów rozmawiała z Jake'em. Rozmawiali i wydawało się że są dla siebie stworzeni. Chłopak podszedł do nich. 
- Sorry Scai.. poniosło mnie nie powinienem był..- powiedział robiąc smutną minę. 
- O jak słodko *o* Nie stać go nawet na porządne przepraszam") I czego oczekujesz? No mów. - odparła ironicznie dziewczyna. Przegięła. Chłopak nigdy by się takich słów nie spodziewał. Scai odepchnęła go i pociągnęła za sobą Jake'a żeby Brett lepiej widział przedstawienie. Mocno pocałowała chłopaka o ciemnych kasztanowych włosach. 
- Dotarło że nie chcę  Cię znać? -zapytała usmiechnięta Scai. Wszyscy wstrzymali oddech. Jake był zaskoczony. 
- Ja przez nią zwariuję.. - wyszeptał Brett w sensie negatywnym oraz Jake w sensie.. rozanielonym. Brett nie wytrzymał.
- Wystarczająco przez ciebie cierpię!! Kocham Cię całym sercem i nie zamierzam odpusić! - wykrzyknął. Szybko podbiegł do Scai i pocałował ją tak mocno i namiętnie że Domi łzy stanęły w oku. 
- Spróbuj zrobić to jeszcze raz.. - zaczęła Scai.
- Chętnie. - przerwał jej Brett całując ponownie. Wtedy wkroczył Jake. 
- Zostaw ją.. Przeżywasz bo ci odmówiła? - stawał w jej obronie. Brett zmięknął. Uciekł z miejsca i wybiegł z szkoły. Scai podkusiło żeby pobiec za nim. 
- Biegnij. - szepnął przyjaciel. Dziewczyna ruszyła. Po kilku minutach siedziała obok Bretta na murku niedaleko szkoły. 
- Czuję cos do ciebie i Jakee'a! - powiedziała. 
- Scai kocham cię bardziej niż uważasz! 
- To mnie pocałuj. - Brett oniemiał słysząc te słowa. Potem oddał się pocałunkowi. 
- Wróćmy. Lekcje zaraz się zaczną.. - wyszeptała dziewczyna. Boże. Ta szkoła jest cudowna. Manipulowała najlepszym chłopcem w szkole, miała chłopaka. Para zeskoczyła z murku i popędziła do szkoły. Język Polski minął na tłumaczeniu lektury. Scai szkicowała sobie bazgroły i nadal stała w miejscu w decyzji "Kto jest ważniejszy?".. Wygrywał Brett. On na chłopca. Jake nadawał się na przyjaciela. Nic więcej. Ale randki odwołać nie mogła. A w sumie z Brettem byli już w związku. Jake przysłał jej wygniecioną kartkę papieru z napisem " Chej! Mósze odwołać randke bo jade do lekaża". Scai uznała jego błędy za przeurocze. Zmieniła minę na smutną i pokiwała głową na ok. Aktorką była niesamowitą. Wiedziała że dobrze by się z nim bawiła ale następnym razem. Wyszła z klasy czekając na nowego chłopaka. 
- Jestem wolna  - powiedziała jak tylko zobaczyła czuprynę chłopaka. On wziął ją za rękę i pociągnął do kąta. Ale Scai odeszła. To ona wzięła chłopaka za rękę i pocałowała w kącie. Brett sytuację uznał za zabawną.
Chloe i Brett bawili się bardzo dobrze. Najpierw zjedli pizzę a później poszli do domu chłopaka. 
- Hej mama. Jestem już.- powiedział zdejmując buty. 
- A kto to jest? I gdzie Domi?- zapytał zdziwiony ojciec. 
- Przyzwyczajaj się tato, do braku Dominiki w tym domu. Chloe jest moją nową dziewczyną. - pomógł zdjąć kurtkę dziewczynie. 
- Zamierzasz zmieniać je jak chusteczki higieniczne? - wtrąciła się matka.
- Domi była na pewien czas. Chloe jest na zawsze. W moim sercu. Zresztą co za różnica? Co miała takiego Domi czego nie ma Chloe?
- Szanowanych rodziców oraz dobrego pochodzenia. - tego dziewczyna nie wytrzymała. 
- Odczepcie się od moich rodziców, dobrze? Z mną może spokojnie rozmawiać i nie przeżywać każdego złamanego paznokcia.- wypaliła. 
- Racja! Zostawcie  ją już. 
Ale Chloe biegła już ciemną, pustą ulicą. Słyszała wołania Bretta ale nie zawracała. Chłopak pobiegł za nią. Gdy ją w końcu dogonił zaczęli rozmowę przysiadając na starej ławeczce.
- Nie mam zamiaru się poddać. Ale wiem że nadal kochasz Domkę. Widzę to i proszę- nie zaprzeczaj. To prawda. Daję ci spokój. Wróć do niej i zapomnij o nas. - przemówiła w końcu. Starała się o tym zapomnieć ale to nie dawało jej spokoju. 
- Ale Chloe ja cię kocham! - zapierał się chłopiec. 
- Ale nie zaprzeczysz że Dominikę też. 
- Nie umiem kłamać. 
- Doceniam to. Ale skoro ją kochasz daj sobie z mną spokój. Brett, nie zapomnę Cię ale nie chcę cię przy sobie zatrzymywać. 
Chloe odeszła. Pocałowała ostatni raz policzek Bretta i zniknęła w ciemnej uliczce. Chłopak wrócił do domu i wygarnął rodzicom to co miał do powiedzenia. Chloe kopała kamyk. Udawała niewzruszoną ale chłopak wiele dla niej znaczył. W końcu wyprostowała się i pewniejszym krokiem ruszyła w dal. Po policzku spłynęła łza którą szybko otarła. Wróciła do domu i poszła spać. 

                                                    ***
Rano obróciła się do słońca. 
- I do szkoły. Spotkać chłopaka któremu pozwoliłam być z inną chociaż tak go kocham.. - stęknęła. 
- Problem miłosny, Chloe? - zapytała mała dziewczynka. 
- Kim ty...? 
- To córka mojego chłopaka. Mieszka z nami! - dokończyła mama.
- Ok. Mam siostrę. Jest okey. Ale teraz wyłaź mi poczwaro z pokoju! - syknęła. Pięciolatka wybiegła. "Łatwo poszło" - zastanowiła się  Ubrała się w czarne obcisłe jeansy, czerwoną bokserkę, naniosła trochę błyszczyka i była gotowa.
- Ej Chlo tylko błyszczyk? I rozczesanie włosów i to wystarcza do takiej pięknej twarzy? - podlizywała się mała  Emilka. 
- Nazywam się Chloe. To sobie zapamiętaj. I dziękuję słodka lizusko. - udawała słodką Chloe. Przewróciła oczami i usiadła przy stole. 
- Hej. Jestem Piotr. Będę z wami teraz mieszkał. - przemówił przy stole chłopak mamy. 
- Suuper - powiedziała córka, nie przerywając jedzenia. 
- Chloe, tak? Dla mnie i dla twojej mamy to ważne wydarzenie więc okaż trochę entuzjazmu! 
-  Juhuu mama ma nowego facia który przerwał moje radosne bycie  jedynaczką!- powiedziała sarkastycznie Chloe. Wyszła z domu i ruszyła do szkoły. Omijała domy i zastanawiała się kiedy spotka Jake. Od pewnego czasu nazywała go poprostu Joe. Spotykali się zawsze w drodze do szkoły. I tym razem jej nie zawiódł. 
- Hej Joe! - zawołała gdy tylko go zauważyła. 
- Chloe! Hej. Przepraszam za to wczorajsze.. może dzisiaj skoczymy do mnie? - zapytał. 
- Dobry pomysł. 
Całą drogę rozmawiali o temacie z przyrody. W szkole pierwszą lekcją miał być język polski. 
- Dzisiaj zajmiemy się opowiadaniami! - oznajmiła mrs. Lidkowska. Chloe bardzo temat się spodobał. Gdy nadszedł czas na "napiszcie swoje opowiadania!"  dziewczyna była bardzo zadowolona. Gdy zbliżał się koniec lekcji spojrzała na Bretta. Miział się już z Dominiką bez żadnych skrupułów. 
- Może trochę intymniej? - sarkastycznie zaproponowała.
- A może nie?
- A jest lekcja. 
- I?
- Proszę Pani! Oni nie uważają. 
- Małpa. 
- Idiotka. 
Domi dostała tylko upomnienie. A szkoda - była z niej naprawdę wredna małpa. Po lekcji (zadane dwa gówniane zadania) Brett podszedł do Chloe. 
- Masz wąty! Sama.. 
- Ja jej nie lubię. Nie mam wątów po prostu sądziłam że jestem warta choć trochę a ty jak gdyby nigdy nic się z nią miziasz. Mogę tak samo. Patrz. - powiedziała całując ponownie Joe. 
- Nic już dla mnie nie znaczysz. - wycedził. 
- Cieszę się. - odparła. 
Joe poszedł za nią gdy odeszła. 
- W porządku?- zapytał. 
- A co ma być w porządku, Joe? To wyglądało jakby mnie kochał. A teraz takie scenki odwala. 
- Nikt go nie zrozumie. Daj sobie z tym pajacem spokój Chloe. 
- Ty mnie chyba nie znasz! Będę walczyć dopóki nie osiągnę..
- Czego?
- Szacunku chociażby! - zakończyła dyskusję. Język angielski mieli wolny. Omawiali zbliżający się koniec roku szkolnego. Był dokładnie po tym weekendzie w poniedziałek. Juhuu jest piątek!  Na wychowanie fizyczne poszła. Nie biegła bo po co? 
- Ej Chloe! Chodź! - zawołał ją Brett. 
- Czego ty krętarzu znowu od mnie chcesz? - była tak obojętna że Brett miał wątpliwą minę. 
- Przepraszam.. byłem głupi. 
- Powtórzę: Jakie to słodkie! Sarkazm kochanie. Nie każde przeprosiny da się słońce przyjąć. 
- Zależy mi na tobie. 
- Znam to na pamięć. "Nic już dla mnie nie znaczysz" nie pamiętasz? 
Chłopak pochylił się nad dziewczyną i zbliżył usta. 
- O nie chłopczyku. Nie dam się już. - powiedziała solidnie kopiąc w nogę. Joe zauważył że Brett znów się do niej dowala. 
- Nie manipuluj nią. Ona się nie da. Chyba sam już to wiesz. Ja jestem z nią. Jest osobą która zasługuje na szacunek. - zaaoponował. 
- Odwal się od mnie. 
- Jak będę miał ochotę. 
- Ja mam Domi. A ty? Nikogo. 
- Chloee. 
- Mhm jasne. Udowodnji! Ona tobą pomiata. Chce mnie tylko zranić. 
- Chloe on nie wierzy że z tobą chodzę. - zawołał dziewczynę Joe. Dziewczyna w odpowiedzi pocałowała go i odeszła.
-To nie było szczere. - zapierał się Brett.
- Wmawiaj sobie i leć do tej swojej wypindrowanej damulki.- zakpił Joe.  
Chloe podeszła do chłopaków i zabrała Joe'ego. 
- Chloe w porządku? - zapytał chłopak. 
- Nie Joe. Nie. 
- Zła odpowiedź. Co jest?
- Uciekam z domu. W moim domu mnie nie szanują. Mogę u ciebie zamieszkać?
- Okey.. ale na pewno?
- Tak. Chodź na dwór. Posłuchamy rapu.
Wyszli poza szkołę. Chloe wyjęła telefon. "Może SBS? Puszczę "Była chłodna" - powiedziała. Joe wzruszył ramionami. 
- Siadaj..- powiedziała posuwając się. Siedzieli na murku za szkołą. 
- Chyba się lekcja zaczęła..
- I?
- Nie chcę sobie narobić problemów. - chłopak odszedł. Chloe się na nim zawiodła. Ale została na miejscu. Postanowiła zerwać z szkołą. Będzie przychodziła tylko do Joe. Siedziała sama,kołysząc się w rytm muzyki. Za rogu wyszedł najmniej porządany w tym momencie chłopak. Brett.
- Ty też się zrywasz?- zaczął.
- Może i tak.- odpowiedziała. 
- Wiesz, chciałbym cię naprawdę przeprosić. Zerwałem z nią ostatecznie.. a ciebie nigdy już nie zawiodę i nie pozwolę na nic co miało by nas związek zniszczyć. 
- Każdy zasługuje na drugą szansę. Niech Ci będzie.
I wtedy nadszedł moment na pocałunek. Był szczery.. 
- South Blunt System? - zapytał Brett spoglądając na telefon.
- Tak. Słuchasz? - zapytała z nadzieją Chloe. 
- Jasne! Była chłodna tak?
- Tak. 
Rozmawiali o swoich przeżyciach z rapem. 
- Zamieszkasz z Joe?
- Nie wiem..
- Możesz z mną?
- Ok!
Mieli wspólne zainteresowania. Chloe polubiła Bretta. Brett zapatrzył się w piwne oczy dziewczyny. Ona zainteresowała się kosmykiem włosów opadających na jego twarz. On przerwał ciszę. 
- Idziemy do parku? 
- Okey. Tylko żeby sprzątaczki nas nie zauważyły wyjdźmy przez mur.- zaproponowała Chloe. 
Chloe i Brett przeszli przez murek. Skierowali się w stronę lasu. Usiedli pod mostem. 
- Takie życie to porażka.. pod mostem..- zauważył Brett.
- Racja. Wagarowanie chyba nie jest dobre. Dzisiaj się już nie opłaca wracać.. A co powiesz na Anglię? - zasugerowała Chloe.
- No.. w sumie, nowy kraj nowe życie. Ale co z rodziną? I pieniędzmi?
- O pieniądze się nie masz. Mam w zanadrzu dobrą sumę. Nie wiem co zrobić z rodziną. Może udać że.. stało się cos złego? - w oku dziewczyny pojawił się błysk. 
- Dobrze, ale obiecaj że wrócimy do nich jak tylko zakończmy studia i się w tym wszystkim odnajdziemy. 
- Obiecuję. 
Dziewczyna położyła się na piersi chłopaka. Zapadła cisza. Słychać było bicia ich serc i szum rzeki. Gdy zaczęło się robić ciemno para wróciła do domu. Pożgnała się bardzo czule. Gdy Chloe weszła, poszła na górę i wzięła pieniądze z skarbonki. 
- Masz szlaban, Chloe! - burknęła mama od niechcenia. - Nie sądziłam że tu też będziesz rozrabiać. Sądziłam że przeprowadzka dobrze Ci zrobi. 
- Marz sobie. Póki możesz.. - wymamrotała pod nosem córka.
Dziewczyna zaczęła się pakować. O północy miał po nią przyjechać Brett. Chloe nie miała dużo roboty - nie rozpakowała się jeszcze z tamtej przeprowadzki.. Spojrzała na zegarek. Była dziewiąta. Chloe ułożyła się na łóżku i czekała na klakson. Przymknęła oczy.. W końcu usłyszała dźwięk. Wyrzuciła walizki przez okno. Chłopak załadował je do bagażnika. Dziewczyna zeszła po naszykowanej drabinie. Uciekli. Jechali całą noc. 
Byli już prawie na miejscu. Chloe ciągle wpatrywała się w szybę. 
- Jeszcze tylko kawałek. - powiedział Brett. 
- Nie możemy jechać szybciej? 
- Niezbyt. 
Chloe spowrotem odwróciła wzrok. Patrzyła na mijające ich samochody, krople deszczu spływające po szybach i krajobrazy Anglii. W końcu dojechali. Brett wysiadł, wziął parasolkę i otworzył drzwi dziewczynie. Wyjął klucze z kieszeni kurtki i otworzył drzwi od pojedyńczego mieszkania. 
- To nasz nowy dom? - spytała Chloe. 
- Tak. Podoba Ci się? -
- I to jak! To niemal willa.. 
Dziewczyna rozglądała się po ogromnym mieszkaniu. Umeblowanie było w porządku. Reszta też.

~ Chloe zawieszone na czas trwania wakacji. 

Harry jechał do Hogwartu. Siedział z Ginny i rozmawiali jak minie im nowy rok szkolny.
- Ciekawe kiedy pojedziemy do Hogsmade(dawno Harrego nie czytałam wybaczcie błędy) - zastanawiała się Ginny. 
- Nie wiem.. ale wiem z kim pójdę w parze! 
- Słodziak.. 
- Nie obrzydzajcie mi jedzenia!- zawołał Ron. 
- Co ja miałem powiedzieć jak Hermiona i ty ciągle rujnowaliscie mi wakacje?
- Ginny zamknij się! Połowę nich był u nas Harry.
- To źle?- zapytał.
- Nie skąd. Droczę się z siostrą. 
- Uspokójcie się! Niedługo będziemy w Hogwarcie. - przerwała szczeniacką kłótnię Hermiona. Miała długie brązowe, rozpuszczone włosy. Ubrana była w szatę- żadna news. Ale zadbała o twarz. 
- Od kiedy ty się malujesz? -zakpił Harry.
- Odkąd ty chodzisz z Ginny! - odpowiedziała drocząc się przyjaciółka. Sytuacja wydawała się napięta ale już po chwili wybuchneli gromkim smiechem. Przejechali spory kawał drogi. 
- Patrzcie to Hagrid!- powiedziała Ginny. Grupka pomachała wielkiemu mężczyźnie. Gdy pociąg się zatrzymał wszyscy ruszyli do drzwi. 
- Harry Potter w własnej osobie. - powiedział Draco Malfoy kpiąco. 
- Odczep się od niego, Malfoy. - zaoponowała Hermiona. Ginny spojrzała na nią krzywym wzrokiem. 
- Musisz wyręczać się kujoneczką? Brak Ci odwagi,hę? 
- Harry! Ginny! Ron! Hermiona! - zawołał Hagrid. 
- Witaj olbrzymie! - powitali go. A potem utknęli w jego kamiennym uscisku. 
On zaprowadził ich do karot. Jak zawsze stały przy zaprzęgu czarne konie. Zauważalne tylko dla Harry'ego. 
- Ej, Harry nie przejmujesz się chyba Malfoy'em co? - zapytał Ron. Harry pokiwał głową. 
- Potterku Potterku! Gdzie twoja Ginnusia? - kpił Draco. 
- Odwal się dobrze? Ja i Ginny tworzymy dobrą parę nie to co ty i ta twoja Pansy.- Harry nie chciał dać się sprowokować więc powiedział to z zimną krwią.
- Harry nie zniżaj się do jego poziomu. Choćmy na salę. Zaraz zacznie się rozpoczęcie. - zaoponowała Ginny.
- Czemu ty go zawsze bronisz?
- Zaraz co?! Ja go niby bronię? Weź ty się człowieku lecz! Malfoy to najgorszy człowiek jakiego spotkałam! 
- Ciekawe kto z naszej dwójki powinien się leczyć.
- Ej Harry przepraszam poniosło mnie!
Ale Harry był już za drzwiami. 
- Taka dobra parka.. jaka szkoda. - spotkał Draco po drodze. Czarodziej winił Ginny za to że tak mu wygarnęła ale doszedł do wniosku że jego podejrzenia były chore. "Powinienem tam wrócić i ją przeprosić." - zdecydował po kilku minutach. Podszedł do dziewczyny a ta rzuciła mu się na szyję. 
- Kocham Cię Ginny! 
- A ja Ciebie Harry! 
Zakończyli kłótnię. Para znów była parą. 
- Gdzie Ron i Hermiona?- zapytał. Z nimi było gorzej. Pokłócili się o rzecz której nie chcieli wyjawić. Ale wkrótce było dobrze. Dumbledore rozpoczął nowy rok nauki a uczniowie wzięli się za smaczne posiłki. 
- Ale się najadłem!- stwierdził Ron. 
- Ron, najadłem? Masz w brzuchu połowę kolacji Grifindoru! - zasmiała się Hermiona. 
-Ginny wyjdziemy na korytarz? - zapytał Harry. 
- Jasne, ale po co? 
- Zobaczysz Ginn. 
No i wyszli. Harry długo czekał na ten moment. Nadeszła pora ich pierwszego pocałunku odkąd są w Hogwarcie. Publicznie. Nie w pokoju Ginn. Zbliżył usta, pochylił się nad..
- Nie Harry. Jeszcze nie. - zaprotestowała. 
- Co się stało? Wyglądasz na zaniepokojoną. 
- Bo jestem.
- Czym?
- Malfoy'em.
- Żartujesz? Kochanie o co chodzi?
- Nie mogę Ci powiedzieć. 
- Ten związek chyba nie powinien mieć tajemnic.
- Porozmawiajmy o tym kiedy indziej. 
- Ja chcę teraz. 
- A ja nie!
- Nie sądziłam że to z Malfoy'em będziesz miała sekrety. 
- Harry to nie tak.
- Ustal sobie hierahię ważnosci to pogadamy. 
Chłopak z hukiem poszedł do sali. Ron i Hermiona zauważyli jego zły humor. 
- Co jest? - zapytała ciekawa Hermiona. 
- Ginny ma sekret z Malfoy'em. - wycedził.
- Żartujesz stary? 
- Nie. 
Potter wstał od stołu i podszedł do rywala. Zapytał o sekret. 
- Żaden znowu sekret Potterku że Ginn całowała się z Seamusem(tak wiem nie umiem pisać) - powiedział obojętnie Draco.
- Co?! 
- O jak przykro..- kpił chłopak. Ale Harry nie usłyszał - był już dawno w drodze do Ginn.
- Jak...? Znam ten twój sekrecik Ginn! I zryw..
- Nie Harry proszę!Ja cię tak przepraszam! Dasz mi drugą szansę?
- Jedyną. Nie zmarnuj jej! - rozkazał chłopak. Poszedł do dormitorium. Kolację uznał za zakończoną. Usiadł na łóżku i zaczął zastanawiać się jak to się stało. Kiedy jego dziewczyna zdążyła pocałować innego? W tej chwili wszedł Seamus. 
- Dlaczego? Miałem Cię za kolegę. - wymamrotał Harry.
- Czyli już wiesz?
- Tak.- wycedził Harry.
- Sorry Potter... 
- Całujesz moją dziewczynę i teraz nic więcej tylko "sorry"? 
- Yyy.. tak?
Seamus usiadł. Potter odwrócił się do niego plecami i czekał na Rona. Gdy po 20 minutach milczenia Ron się zjawił miał wesoły wyraz twarzy. 
-Dobrze się bawisz bez mnie? - zapytał kolega.
- O czym ty mówisz?
-To co słyszysz.
- Harry,  przepraszam!
- Dobra.
Chłopak postanowił położyć się już. Nie wiadomo z kim jeszcze się pokłóci. Zasnął w niepokoju. Jego sny zaprzątnął Seamus i  Ginny przed ołtarzem. Ale wkrótce przypomniał sobie o wakacjach z dziewczyną i zaczął marzyć o kolejnych. 

                                                   ***

Rano obudził go Ron. Rzucił w niego poduszką. 
- Ronaldzie Weasley bitwa na poduszki rozpoczęta! - podjął wyzwanie wyspany Harry w anielskim humorze. Dla Ginny to super! Bili się chwilę a potem poszli na sniadanie.
- O Harry odzyskał humor!- zauważyła Ginn i Hermiona. 
- Najwyraźniej- powiedział Harry całując Ginny w policzek. 
Ten dzień miał być jednym z tych fajnych dni. Harry usiadł obok Ginn i nałożył sobie na talerz jajecznicę. 
- Co w takim dobrym humorze nagle hę? - zapytał Malfoy przychodząc "by pożyczyć ketchup". 
- Przeszkadza Ci to? O no popatrz macie jednak ketchup- powiedział Harry udając zdziwionego- Oddawaj nasz. 
Draco odszedł z skwaszoną miną. Ron przybił mu tłustą piątkę. Ginny miała pusty talerz. 
- A ty co się tak młoda głodzisz?- zapytał Ron. 
- Nie mów do mnie młoda! A nie mam apetytu na to co tu jest..- odparła. Chłopak odłożył widelec i wyprostował się. 
- Ty nie jesz ja nie jem. 
- Dobra już..- powiedziała rozbawiona nakładając sobie bułkę z serem i ketchupem. Hermiona przeżuwała kanapkę. Czytała wielką, grubą księgę. 
- O czym? - zapytał Ron z pełnymi ustami. 
- Nie zrozumiesz.. Na.. 
- Skoro nie to nie. 
Gdy Harry, Ron, Ginny i Hermiona zakończyli "poranne żarcie" jak nazwał to Ronald. Poszli pod klasę. Ginny z Harry'm postanowili  spotkać się z Pansy Parinkson. 
- Ej, Pansy. - zawołał Harry.
- Ty? Czego? 
- Ogarnij chłopczyka. Przegina. - powiedziała Ginny. 
- Co? Jak możesz podchodzić do mnie i mówić takie rzeczy publicznie? 
Ale para była już daleko. Tymczasem Hermiona odłożyła na bok lekturę i rozmawiała z chłopakiem o przyszłych wakacjach. 
- Już nie mogę się doczekać! - skomentował Ron. Gdy para nr.2 doszładopary.nr.1 znów byli w komplecie. Zadzwonił dzwonek. Uczniowie ustawili się pod klasą w parach. Czekali nie więcej niż trzy minuty gdy Severus Snape dotarł. Nie obeszło się bez złowieszczego spojrzenia na czwórkę Gryffonów. 
- To nasza pierwsza lekcja eliksirów po wakacjach. - powiedział. Rozległy się jęki,wycia i inne. Snape zmrużył oczy i klasa ucichła. 
- Otwórzcie podręczniki. Przypomnimy sobie jak się przygotowuje eliksir(wymyslam) diabelny. 
Rozległy się szumy i wyjmowanie garnuszków. Zajęło im to całą lekcję. Pod jej koniec Snape zaczął sprawdzać. 
- Malfoy doskonale. Potter- powiedział. Chłopak eliksir wykonał bez żadnego uszczerbku- Niech będzie. 
Wstawił mu czwórkę-. Ron poklepał kolegę po plecach. Usmiechnęli się do siebie. 
Ron dostał 3+. Był bardzo radosny. Hermiona dostała 5+. Ginny dostała również czwórkę. Wyszli z klasy równo z dzwonkiem. 
- Hermiono, jaka teraz lekcja? - zapytał Harry. 
- No cóż.. ja z Ginny mam teraz wróżbiarstwo a wy trening qudichcha. - odparła. Ron przybił żółwika z Harry'm.  Poszli po odpowiednie szaty. 
- Chyba nie będziemy odrazu grać. - stwierdził rudzielec. 
- Ale przebrać się należy. Będziemy mieli nowego kapitana. Wybiorą go na treningu! - powiedział  nowo-poinformowany Harry. Ron bardzo się ucieszył. Uwielbiał grę, ale nie chciał być kapitanem. Liczył na Pottera. A Potter z kolei na Rona. Podobała mu się perspektywa kapitana ale nie było to też jego największym marzeniem. Wkrótce zadzwonił dzwonek. Chłopcy pobiegli na boisko. 
- Witajcie. Zaraz wybierzemy nowego kapitana!- przywitał ich kapitan. Harry usłyszał krzyki smutku jak i radosci. Dyskutowali chwilę i w końcu nadeszła*ta* chwila. 
- Nowym kapitanem zostanie...- chwila napięcia- Draco Malfoy!  
- Yea!! - okrzyknął Draco. Eks-kapitan zdjął oznakę i podał ją Draco. Odszedł. W końcu zarządził mecz. Za każdym razem cudem wygrywali oni. Kapitan oceniał bardzo niesprawiedliwie. W końcu został nagrany. Profesor Macgonagall osądziła to i odbyło się ponowne głosowanie. 
- Harry Potter!!! - okrzyknęła profesorka. Źrenice chłopaka rozszerzały się a w końcu twarz pojasniała.Odpuscił mecz. Reszta dnia minęła po prostu- nudno. Inne lekcje minęły na zapisywaniu zasad zawodówki. W porze kolacji Ginny rzuciła się na szyję chłopaka. On odwzajemnił.. przytalunek? Objadli się kolacją i zakończyli dzień. A więc za pechowy dzień odwzajemnił się cudnym dniem.Dwa pierwsze dni w Hogwarcie minęły spokojnie. Ale Harry nie przeżyłby bez wpakowania się w tarapaty. Gdy wychodził z dormitorium wdepnął w kleistą, lepką maź. Skrzywił się. Płyn był podejrzany więc Harry otworzył drzwi damskiej toalety. Zauważył Jęczącą Martę. 
- Marto, nie wiesz co to za maź? - zapytał. 
- Kristen wylała ją na podłogę na mój widok. - stęknęła Marta.
- Jaka Kristen? 
- Ta z twojej klasy.
- Nie ma w niej żadnej Kristen. 
Marta wzruszyła ramionami i przeniknęła przez drzwi łazienki. Chłopak szybko odnalazł Hermionę, Rona i Ginny. Zapytał czy znają Kristen ale oni o niczym nie wiedzieli. 
- Wydaje mi się to podejrzane.- mruknął Ron. Nagle obok nich przeszła gryfonka o ciemnych, rudych włosach. Harry złapał ją za ramię. Nie kojarzył dziewczyny. 
- Przepraszam, Kristen? - zapytał. 
- Tak, to ja. Potrzebujesz czegos Harry? - zapytała jakgdyby nigdy nic. 
- Nie znałem Cię do tej pory.- powiedział. 
- Dołączyłam w tym roku. Nie było szans żeby ktokolwiek tutaj mnie znał. 
Dziewczyna pomachała chłopcu i odeszła.
- Czy tylko mi wydaje się podejrzana? - mruknęła Ginny. 
- Jest miła. - sprostował Ron. 
- Podejrzanie. - zmrużyła oczy Hermiona. Cała czwórka poszła do Hagrida. Opowiedzieli wszystko z każdym szczegółem. Ale mężczyzna wydawał się mętny i nie zainteresowany rozmową. 
- Ej Hagridzie! - powiedział Harry przywołując go do porządku. Hagrid spojrzał na Proroka Codziennego. Na pierwszej stronie znajdował się artykuł: ``Hogwart już nie taki bezpieczny?`` 

    ``Szkoła dla czarodziejów - dawniej najbezpieczniejsza - zostanie zamknięta? Tyle incydentów sprawia że szkoła nie jest bezpieczna. A więc koniec Hogwartu. Jak przyjmą to uczniowie?`` Hermiona wyrwała gazetę z rąk Harry'ego. Przeczytała tekst jeszcze raz - tym razem dokładniej. 
- Czyli koniec Hogwartu? - wyszeptała Ginny z łzami w oczach. 
- Hagridzie, nie obrazisz się gdy pójdziemy? - zapytała Hermiona. Mężczyzna pokiwał głową. Czwórka przyjaciół wyszła z chatki. Przysiedli na skraju Zakazanego Lasu. 
- I co teraz? Co z nami.? - wyjękała Ginny. Hermiona wzruszyła ramionami, Ron odwrócił wzrok a Harry objął dziewczynę ramieniem i mocno przytulił. 
- Zamieszkamy u Hermiony. Ma duży dom.. całą rodziną. - powiedział Ron po krótkiej naradzie z dziewczyną. 
- Naprawdę możemy?- zapytał Harry. Granger przytaknęła twierdząco. 
- Wracajmy na lekcję. - powiedziała Ginny ocierając łzy. Wstali z miękkiej trawy i podążyli w kierunku Hogwartu. W klasie zamiast Profesora Snape'a znajdował się dyrektor - Dumbledore. 
- Siadajcie, drodzy uczniowie. Mam wam do przekazania ważną, a zarazem smutną informację. W klasie rozległy się szumy aż w końcu nastała cisza. 
- A więc wasza szkoła zostanie zamknięta,z powodu iż Ministerstwo Magii przestało uważać naszą szkołę za bezpieczne miejsce. - wydukał. - Spakujcie się. Macie czas na wyjazd do jutra. 
W tyle klasy słychać było cichy płacz. Kristen szlochała. Potter podszedł do niej. 
- Kris, czemu płaczesz? Nie przejmuj się. Zamieszkamy razem, prawda Hermiono? - zapytał Harry. Był oczarowany nową uczennicą. 
- O.. wprowadziłam się obok ciebie! Hermiona Granger prawda? - rozpoznała dziewczyna. Ginny przeszyła ją szyderczym spojrzeniem. Poczuła ukłucie w sercu. Dziewczynę zawołał Draco. 
- Jakim sposobem chcesz mi znów dokuczyć? - zapytała przewracając oczami. 
- Zakazany Las, Dziewiętnasta. Masz być. Sama. - rozkazał. Odszedł odpychając ją na bok. "Czego on znów chce" - zastanawiała się. Jej chłopak wciąż siedział przy Kristen. Doszła do nich Boonie Lupin. Odtąd do ich paczki dołączyła Kris i Boonie. Kogo jeszcze wezmą? Severusa Snape'a? 
                  ***
Ginny o umówionej godzinie wymsknęła się z Hogwartu. Na skraju Zakazanego Lasu stał Draco. Pomachał dziewczynie. 
- A więc.. między tobą a Potterem nie układa się za dobrze. A.. a... a ja cię kocham! - wydukał. 
- O Jezuu.. Malfoy to są żarty? - zapytała Ginny która naprawdę nie miała na to ochoty. 
- Nie przysięgam! 
- Hmm.. w sumie. Ja ciebie chyba też. - skłamała. Zawsze ją do niego ciągnęło. Malfoy pochylił się nad nią..
- A więc tak wykorzystujesz swoją szansę? - zapytał Harry, który pojawił się ni stąd ni zowąd. 
- A ty z Kristen? 
- Ja ją tylko pocieszałem.
- Nasz związek nie ma sensu. 
Tak zakończyli bycie parą. Harry odszedł. Był przygnębiony. Starał się zrobić dobrze- wyszło jak zawsze. Poszedł spać w podłym nastroju.

~ Harry Potter. Zawieszony na wakacje.


To dzisiaj jest prawdopodobnie najgorszy dzień mojego życia. Czemu? Odpowiedź na pytanie jest prosta. Dzisiaj wyjeżdża moje jedyna straszyciółka : Catrine. Moja zarazem sąsiadka jak i przyjaciółka już się pakuje. Leci na lotnisko za godzinę. A ja tutaj zgniję. W normalskiej szkole. I co? Siedzę tu teraz i się użalam. Zwalczam w sobie chęć zarygolowania jej drzwi. Ona ma talent i to nie mały. Wiem że zależy jej na mnie i nie chce wyjeżdżać tak strasznie. Może i ja będę miała szansę wyjechać? W to szczerze wątpię. Matka została w starym miejscu zamieszkania. Walczyła o mnie bez skutku. Zostałam z ojcem alkocholikiem.  A w sumie, zostałam sama od półtorej miesiąca. Ojciec poszedł do paki a po matce wszelki słuch zaginął. Łudziłam się że Catrine zatęskni za bardzo za rodzinnym miastem. Jednak zajęcie zaczynało być nużące więc wyszłam zaczerpnąć powietrza. 
- Ej! Ej! Fearen!! - wołała stojąca w ogrodzie Cati. Podniosłam brwi pytająco. 
- Mama powiedziała że twoja mama znaczy że masz jechać z nami będziemy mieszkać obok siebie, chodzić do Straszyceum itd! - piszczała. 
Nie sądziłam że będę miała aż taką szeroką japę jak to usłyszałam. Szybko zabrałam walizkę z ubraniami. Miałam ją zawsze. Tak na wszelki wypadek. Postawiłam walizki i czekałam aż wybije dwunasta. Tik-Tak.. Tik-Tak - czas wlekł się nieubłaganie. Umilałam sobie czas wyobrażaniem sobie jak tam jest. Nie oczekiwałam zbyt wiele- moje życie jak dotąd było porażką. W końcu nadszedł czas. Pożegnałam się z starym zapchlonym wiecznie brudnym domem. Kopnęłam drzwi i jak najszybciej wyszłam z domu. 
- Wsiadaj do auta:) - ponagliła mnie Catrine. 
- Jedziemy autem?! To nam zajmie z tydzień! -  jęknęłam. 
- Co ty głupia? Autem tylko na lotnisko ;) A tak dokładniej zajmie nam to 4-5 godzin. - odparła Catrine. Jechałam z rodziną w ciszy. Po półgodzinnej jeździe autem wsiedlismy do samolotu. Usiadłam obok okna. Gdy samolot wystartował zaczęłam podziwiać białe obłoki chmur. Wciąż nie wierzyłam że to się dzieje naprawdę. Po raz pierwszy od 5 lat spotkam swoją matkę. To jest możliwe. Czekałam aż wylądujemy ale czekanie było żmudne. Zasnęłam. Po kilku godzinach snu poczułam miękkie, białe futro i zimną skórę. 
- Wstawaj.. Fear wstań! - budziła mnie. Podniosłam się, ospale ziewnęłam i z ociąganiem wstałam zabierając bagaże. Gdy wysiadłam ujrzałam piękną trawę, ptaki i słońce. Otworzyłam szeroko oczy z zdumienia. To najpiękniejsze miejsce jakie widziałam przez całe 16 lat. Pojechałam do nowego domu. Obok niego rozprzestrzeniały się drzewa i rozległe łąki. Klimat idealny. Moją sąsiadką była Cati i pewien chłopak. Chciałam go poznać ale wszystko po kolei. 
- M,mama? - zapytałam widząc kobietę w domu w którym miałam zamieszkać. Matka przytaknęła i przytuliła córkę. I  niby jakim cudem kochająca, zadbana matka przegrała proces sądowy? A wiem. Bo kumpel ojca był sędzią. Ale teraz przeszedł  na emeryturę :) 
- Pójdę zapoznać się z sąsiadem dobrze mamo?- zapytałam. 
- Jasne ale wróć na kolację - powiedziała. 
Poszłam pod żywopłot dzielący nasze podwórka. 
- Hej^^ Jestem nowa. - zawołałam do przystojnego chłopaka. 
- Super. Spadaj ok? - odepchnął ją obojętny chłopak.- Ych.. uhm przepraszam! Ten to może spotkamy się za chwilę?- zmienił zdanie gdy tylko na mnie zerknął. Zaczekałam. Wyszedł , dał mi jego numer , puscił oczko i się pożegnał. 
- Ej Catrine? - przeszłam do przyjaciółki.Rozpakowywała się więc wyciągnęłam starą piłkę i zaczęłam kopać. Tutaj było ekstra. Zapadał wieczór - była 21 lato więc dopiero teraz- więc weszłam do domu i zdjęłam obszarpane trampki. Mama najpierw pokazała mi tak super pokój że nawet się wam o takim nie marzyło a potem przedstawiła nowego chłopaka : Scolata. Nie polubiłam go ale to wola mamy. Zjadłam kolację patrząc na jego obrzydliwy jakby fałszywy ryjos i jak najszybciej odeszłam od stołu. 
~ To bez ciągu dalszego ;'D


To tyle na dzisiaj.. A no tak! Mało bym zapomniała. Łapcie FF : 

Rosalie! Rochelle! - zawołała Summer. Maluchy znów się rozbiegały po parku. Alicorn *plus kucyk ziemski xD* już nie miał do nich sił. Ale Space wstała i z zaskoczenia złapała Rochelle. 
- Złap siostrę to pójdziemy na lody..- westchnęła. Cały dzień bawiła się z córkami a Teri był w pracy. Jutro miał zacząć się urlop męża. 
- Chodźmy chodźmy! - mała klaczka dowiedziała się już o lodach. Kobieta wzięła klacze na grzbiet i pobiegła do ich domu w Ponyville, i zamknęła drzwi na klucz. 
- Ładnie to tak uciekać mamusi? - spytała zła. Maluszki spojrzały na nią błagalnie. 
- Dobrze już. Jeszcze tylko godzinka i idziemy spać, dobrze? - zapytała. Maluszki przytaknęły i pobiegły pobawić się z Aimer Jolie albo Diabelerie. 
- Dziewczynki, czekajcie! Musicie ładnie wyglądać. Ja się przejdę z wami, muszę odwiedzić Cerise.
Summer ubrała Rochelle w małą, różową sukieneczkę tak samo jak Rosalie. Do przyjaciółek dziewczynek nie miały daleko. 
- Hej Aimer! - powiedziała Rose - Hej Diabi! 
Kucyki pobiegły się bawić do ogrodu. 
- Wolę je mieć na oku.. wyjdziemy? - zapytała Cerise. 
- Chętnie. 
Klacze się ganiały. Cerise i Summer plotkowały godzinkę. 
- No maleńkie! Spać. - powiedziała fioletowa klacz. One się pożegnały. Summer umyła dziewczynki  i położyła spać.